Łączna liczba wyświetleń

sobota, 6 lutego 2016

Rozdział VIII: Koniec problemów, kłótnie i podpierdzielone sztućce

Stanęliśmy jak wryci. Drewniane drzwi poleciały z hukiem na ścianę i pękły w pół jak zapałka. Nie pytajcie jak to jest możliwe.
- Jesteście panowie kostki pewni, że nie chcecie porozmawiać o Bogu? - Powiedziałam jednocześnie zarzucając ramię Yuki na swoje.
- Nie konwersuj z tymi przemiłymi panami. W nogi! Musimy coś wymyślić żeby nie skończyć jak Yuki.
- Oki doki - I w tym właśnie momencie wylecieliśmy tylnymi drzwiami, żeby natknąć się na drugą armię kostków, które zbliżały się do domu jak to mówią ‘’od dupy strony’’.
- Nie wygląda to dobrze.
- A ten co tak wywija tym naszyjnikiem? Czekaj.. Pomyślałaś o tym samym, co ja?
- Że chce się pochwalić nową błyskotką SZPAN NA DZIELNI ZIĄ I SZACUN +100 DO CHWAŁY ORTALIONU? - Spojrzał na mnie jak na dziecko z niedojebaniem mózgowym.
- Po co ja w ogóle pytałem? Spójrz na ten magicznie błyszczący wisiorek, uruchom swoje wszystkie zwoje mózgowe i zastanów się bardzie dokładnie o co mi chodzi.
- Nie możesz tego z siebie wyrzucić? W tej chwili zabijam kostki za nami nawet na nie nie patrząc, na swoich plecach mam ważącą kilkadziesiąt kilosów przyjaciółkę, na domiar złego jestem w złym humorze, bo patafian który cię tu wezwał okazał się żądnym zemsty ciemniakiem z… - Zamrugałam kilka razy pod rząd - Oh.
- Wow, obudziłaś wreszcie wewnętrzną zdolność łączenia faktów? Lepiej późno niż wcale.
- Ha ha. A ty odkryłeś sarkazm? - Rzuciłam mu takie spojrzenie, że małe pieski płaczo - Weź zajmij się tym szefem wszystkich szkieletorów, a ja zajmę się resztą.
- Okej, daj mi sekundę. - Uśmiechnął się coś na parodię szarmanckiego i bejbe-aj-mejk-ju-krejze.
Poleciał w tłum kostków jak kobieta na wyprzedaży -100% i menel do monopolowego. Ja z kolei położyłam Yuki na ziemi. Nie mogę walczyć z rękami pełnymi prawie martwej materii.
- Okej. Teraz się możemy pobawić.
- Chodź tu skurwysynu!
Okrzyki bojowe w akcji. Teraz to macie przechlapane jeśli Yato zaczyna przeklinać.Jest taki poprawny jeśli chodzi o wypowiadanie się (jeśli już to robi) w przeciwieństwie do innych sfer jego życia, które są ciemne jak odmęty w ToiToi’u.
Zaczęłam walczyć z kostkami. Kosztowało mnie to trochę wysiłku jak i gimnastyki artystycznej. Musiałam bronić Yuki. Po kilku minutach okazało się jednak, że kościotrupom wcale nie chodziło o drogą śpiącą królewnę a o mnie. Skąd to wiem? Najzwyczajniej w świecie ominęli ją gdy mieli szanse. Jedyny plus, że nie widzą jej jako zagrożenie dla siebie i niecnego planu złoczyńcy numero uno.
Spojrzałam kątem oka na Yato. Radził sobie co było do przewidzenia. Jednak zajmowało mu to za dużo czasu. Uwierzcie mi, że łatwo jest ich pokonać, ale jest ich w trzy dupy i trochę… no i włączyły nitro bo ich tempo podniosło się z wolniejszego-niż-ślimak na zapierdalam-do-kasy-bo-otwarta-Henio.
- Wybacz, że przeszkadzam, ale mam dla ciebie prezent.
- O święta i dwie wigilie! Nareszcie! - Złapałam łańcuch tandetny jak paczka nożyczek z plastiku - I co teraz?
- No chyba trzeba go rozwalić. Nie wiem. Zrób coś tylko się pospiesz.
- Jak wsadzę ci go w dupę to będzie pasować? - Spojrzałam na naszyjnik.
- Nie podzielam twojego zamiłowania do dziwnym eksperymentów w łóżku.
- To ty pomyślałeś o łóżku zboczuszku.
- To ty zaproponowałaś dziwne zabawy, więc świętej nie udawaj. Daj ten naszyjnik, to go rozwalę.
- Chwileczkę! A co jeśli go rozwalisz i nie będziemy mogli jej wtedy pomóc? - Złapał za naszyjnik i pociągnął w swoją stronę.
- Właśnie o to chodzi. Chcę go rozwalić.
- Woow serio? - Zapytałam z sarkazmem - Nie powinniśmy go rozwalać nie wiedząc jak to się skończy dla Yuki - pociągnęłam naszyjnik.
- Tak, bo ja oczywiście chcę ją zabić - Szarpnął naszyjnik w swoja stronę.
- Kto wie co chodzi po tej twojej głowie - Pociągnęłam go do siebie - puść ten naszyjnik - warknęłam.
- Nie ma mowy! - Pociągnął ten łańcuszek mocniej w swoją stronę.
Poleciałam lekko do przodu, ale nie dam za wygraną - Puść. Ten. Naszyjnik! - Pociągnęłam go z całej siły.
I zgadnijcie co?!
Pękł na kilka kawałków. Reszta naszyjnika zaczęła świecić na kilka kolorków tęczy.
- Jeszcze pięć minut mamo… Chwila, co tu się odpierdala?
Pierwsze co zobaczyła to grupę trupów gapiących się na mentalne dzieci jak na psa w stroju pszczółki Mai. Piękny widok zaraz po przebudzeniu. Za to oni gapili się na mnie. Yato z dumą, a Kaito… No cóż. Jakby zobaczyła ducha. Truposze zaczęły powolutku znikać.
- Co wy wyprawiacie, do jasnej cholery?
Zrobiłam karpika.
- Yyy?
Co się gapisz jak na 70-letnią dziewicę?
- Aaa… nic. Nieważne - spojrzałam na Yato wzrokiem obiecującym powolną śmierć w męczarniach, jeżeli te wydarzenia ujrzą światło dzienne.
- Mówiłem… - wredny uśmiech numer 3.
- O czym wy gadacie?
- Jak się czujesz?
- Yyyy… Dobrze?
- O zamknij się… - Wymamrotałam. Po chwili poleciałam do Yuki i przytuliłam łamiąc przy okazji jej wszystkie kości.
- Dziwne wahania nastroju. W ciąży jesteś? Co wyście zmajstrowali, jak mnie nie było?
- Na pewno nie dziecko… ten temat zostawiam tobie - Mrugnęłam.
Zbaraniałam.
- O czym ty do mnie mówisz?
- Przerwę wam tą zachwycającą rozmowę. To jeszcze nie koniec.
- Ktoś mi powie o co chodzi?
- Musimy jeszcze znaleźć marionetkarza. Jakoś za cicho się zrobiło bez jego zbędnej paplaniny - Rozejrzałam się dookoła.
- Coś zbyt żywa ta wasza koleżanka. I trochę tu pusto.
- Więcej miejsca na twoje ego? A może jesteś smutny, że jedyna publika jaka cię słuchała poszła z dymem?
- Nadal czekam na moją bestię.
- On tak na serio czy po prostu jest homo?
- Mnie się pytasz? Spytaj czy woli kakao czy mleko.
- Ale jesteście zabawne. To jak Yato? Chyba się nie boisz, że je przestraszysz?
- Akurat to jest ostatnie czego bym się obawiał.
Typkowi ta odpowiedź się nie spodobała - Może woli jak jego ofiary nie pachną jak ubikacja na kempingu?
- Jeśli masz jakiś sposób żeby skopać mu odwłok to dawaj.
Dziwnie na mnie spojrzał…
- Chyba nie mam wyjścia.

No i kurwa tego się nikt nie spodziewał! W miejscu naszego znajomka wyrosła kupka kłaków i pazurków...
- Przydałoby się obciąć te pazury nie żeby coś… - Nie miałam pomysłu by powiedzieć coś lepszego. Yato spojrzał na mnie jak na jakąś uciążliwą pchłę. No wiecie… pies i te sprawy.
Zmienił się dosyć… bardzo. Był ogromny, kudłaty, miał wielkie łapy i ogon. Z jednej strony chciało się go pogłaskać, a z drugiej spierdolić. Ale miał wielkie oczyska.
- Trochę ci pysk wydłużyło… Ale przynajmniej teraz będzie sobie mógł pogłaskać zwierzaczka - Tak bardzo oklepany tekst…
- Tysiąc technik samogwałtu nabiera nowego znaczenia… - Spojrzałam na kolesia, który wyglądał jak dziecko w sklepie pełnym słodyczy. Oczy mu zaświeciły a gębę miał rozwartą jak koparka. Jeszcze brakuje mu ślinotoku…
- Nareszcie….
W sumie nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo kupa futra wgniotła go w ścianę pobliskiego domku. Yato w tej formie jest dosyć szybki.
- Dawaj! - Cheerleaderka lvl +1000
Spojrzałam na nią jak na ciężki przypadek skurczenia mózgu w pół sekundy. Nie wiesz czy masz mu współczuć czy zlikwidować dla dobra ogółu.
- Nie patrz na mnie jak na wariata - zachwiałam się. W głowie mi się zakręciło - O ludzie, co ja ćpałam?
Moja ręka wystrzeliła z prędkością światła i złapała Yuki w pasie - Proszek do pieczenia ma takie efekty.
Pojedynek tytanów ciągnął się w nieskończoność. Obaj całkiem nieźle wywijali. Ale w końcu Yato musiał wygrać - Nie tak łatwo pokonać kupę mięśni w futrze.
- Poddajesz się?
Koleś poobijany jakby zaliczył spotkanie pierwszego stopnia z dinozałrełem - Nareszcie! Mogłam się tu zahibernować na 50 lat a ty i tak być nie zauważył różnicy bo dalej z nim byś walczył.
Skoro już wygrałeś to zrzuć tą kupkę futra i wracajmy do gildii. Proooszę.
- To bardzo dobry pomysł.
- EJEJEJE! Nie zapomnieliście o czymś?
- O czym?
- O facecie co powietrze kontroluje? - spojrzeli na mnie jak na debila - No wiecie… ten co stał obok tej kupy zwłok po lewej.
- Ale przecież go tu nie ma.
- Właśnie w tym problem…
- Więc mamy czekać aż się pojawi?
- Wolę nie, bo w tej chwili jestem bezużyteczna.
- Dobra… Ale jeszcze się rozejrzę.

Rozejrzałam się po wiosce tylko tak dla pewności. Nigdzie widu ani słychu po facecie kontrolującym powietrze.
- Ciekawe czy mamy jakiś pociąg?
- Czemu ona zachowuje się jakbyśmy właśnie przed chwilą nie walczyli z gangiem trupów?
- Bo przez prawie całą misję smacznie sobie umierała, kiedy my ratowaliśmy jej dupę? - Spojrzałam wymownie na Yato.
- Dobra daj jej spokój. Może ma traumę…
- Nadal tu stoję - Jakoś zbyt uczuciowa się zrobiłam bo zachciało mi się płakać.
I NEED ALKO
- To ja powinnam mieć traumę po usłyszeniu tekstu o bestii - Na samą myśl wzdrygnęłam.
- A co? Też chciałaś pogłaskać?
- Jesteście obrzydliwi - Ruszyłam w stronę stacji bo jeszcze bym się poryczała.
W myślach już słyszałam coś typu “płacze, bo nie pogłaskała”.
- Ej, czekaj! A jej co?
- Chciała pogłaskać… - Dogoniłam Yuki, która biegła w stronę stacji jakby darmowe karpie w Lidlu rozdawali.
- Baby.
- A ty co? Łazisz za mną jak niańka. Połaź za swoją bestią koleżanko - Ironia mode off.
- Zazdrosna, że dzięki tej misji między mną a Yato powstała nierozerwalna więź zawierająca element najlepszej przyjaźni wszech czasów? Nie martw się! Patafian może co najwyżej być moim drugim BEZD FRIEND FOEWA - Spojrzała na mnie jak na debila.
- Cały czas coś mi sugerujesz. Może po prostu powiedz o co ci biega, bo z jakiegoś tajemniczego powodu nie mam dzisiaj ochoty na zagadki.
- Yyy, nie? - Spojrzałam na nią zdziwiona - Patrz! - Wskazałam palcem na Yato, który pełzł za nami - Nie gonie/gryzę/szturcham/obrażam/wyzywam go mimo, że jest w promieniu 50 metrów ode mnie.
- Musicie się kłócić? Pewnie was to dziwi, ale nie mam ochoty tego wysłuchiwać.
- Nikt ci nie każe.
- No nie uciekaj! Ja pierdolę, nie będę was gonił.
- Nie masz wyjścia, pociąg jedzie.
- Aż strach się bać co będzie jak staną się starym małżeństwem - Wymamrotałam i wskoczyłam do pociągu.
- Musisz ją denerwować, co?
- Wątpię, żeby usłyszała… To ty jesteś kudłatym pieskiem nie ona - Wywróciłam oczami - Poza tym… co cię to teraz tak interesuje, że się z nią przekomarzam? - Popatrzyłam na niego badawczo.
- Widzisz, że nie czuje się się najlepiej i jeszcze ją dobijasz. Coś mi to przypomina.
- Możecie o mnie poplotkować w przedziale. I tak was nie słucham.
- Przecież… Dobra, nieważne.
- A ty o czym znowu gadasz?
- W dzieciństwie też byłaś taka wyszczekana. Dlatego teraz zakładam związek ofiar Kaito.
- ‘’Związek ofiar’’? Jesteś pewien, że nie masz udaru tego czegoś, co inni nazywają mózgiem?
I tu Yato postanowił powiedzieć coś kompletnie z dupy.
- Patrz, zasnęła. Szybka jest. Trzeba będzie coś z nią zrobić. I nawet nie myśl o dorysowaniu jej wąsów.
Uniosłam jedną brew w geście RILI? JU TINK SOŁ BED EBAUT MI?
- To samo się tyczy ciebie… Trzeba ją do mieszkania z gildii dotaszczyć… Tym razem to ty ją niesiesz.
- Czemu nie. Pewnie jest lżejsza od ciebie.
- Bo ty mnie niosłeś… bo ja wiem? 10 lat temu to naprawdę masz porównanie - Wywróciłam oczami - A sam szczypiorkiem nie jesteś.
- No wiesz, nie każdy może się pochwalić takimi mięśniami - Powiedział z wrednym uśmieszkiem.
- Mięsień piwny się nie liczy - Uśmiechnęłam się.
- Ty i tak pijesz więcej. No, podróż zleciała nam na kolejnej miłej rozmowie. Trzeba się wyturlać z tego pociągu.
- Bierz ją na barana i idziemy. Jeśli nie obudziła się jeszcze w czasie tej fascynującej rozmowy, to jedyne co ci pozostało.

Szliśmy w stronę mieszkania Yuki przez dłuższy czas. Ciszę przerywaliśmy rozmową, która na końcu kończyła się kłótnią. Ta kłótnia zaś prowadziła do ciszy, która na dłuższą metę była nie do zniesienia.
- To tu.
- Więc jak wleziemy do środka? Ja z tym balastem nie mam zbyt wielkich możliwości.
- Poczekaj…
- Będziesz się włamywać czy po prostu wrzucisz ją tam przez okno?
Z kamienną twarzą wyciągnęłam klucz z kieszeni - Użyję drzwi.
- Tego się po tobie nie spodziewałem.
- No widzisz… Jestem pełna niespodzianek - otworzyłam drzwi i wpuściłam Yato do środka - Połóż ją na łóżku - wskazałam na róg pokoju.
- Nie, wrzucę ją do garnka i zrobię gulasz. Matko, ale to jest wielkie. W sensie, mieszkanie.
- Kto co lubi… Chcesz herbatę? Możesz się rozgościć… w końcu to nie moje mieszkanie - uśmiechnęłam się wrednie.
- Nie mam więcej pytań.

Chyba sobie przysnęłam. Obudziłam się w moim łóżku z wgapiającymi się we mnie gałami.
- Aaaa, pomocy! Gwałcą!
- Powaliło cię? Chyba jednak mogłem cię zostawić w tym pociągu.
- Co ty tu tak właściwie robisz?
- Siedzę sobie i podziwiam jak śpisz.
- Kaito też tu jest?
- Robi herbatę.
- Znowu mi wyżre pół lodówki. Kaito, zostaw te…
W tym momencie coś złapało mnie za rękę.
- Co ty tak właściwie wyrabiasz? - Gapił się na mnie. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie, nic.
- Ahaaaa..
Ruszyłam w stronę kuchni.
- Przyprowadziłaś do mojego domu świra. Brawo.
Oderwałam wzrok od kubka gorącej herbaty - To on cię tu przyniósł - powiedziałam zamyślona - Gdyby nie to, to zostałabyś w pociągu, bo nie obudziłaś się nawet, gdy prowadziliśmy gorącą dyskusję…
- Przyzwyczaiłam się do waszych dziecinnych kłótni. Daj mi lepiej herbaty.
- A mnie już nie zaprosicie?
Oddałam mu mój kubek - Idę! Muszę jeszcze coś sprawdzić! Wy dzieci bądźcie grzeczni i nie zmajstrujcie niczego - powiedziałam zamyślona i wyszłam szybko z mieszkania Yuki.
- Kiedyś ją zabiję.
- Też będę leciał, muszę ją dogonić i umilić jej wieczór - Nareszcie święty spokój.

To był jak do tej pory najdziwniejszy dzień. Te trupy, moja prawie - śmierć i to… dziwne coś z Yato. Nawet nie wiem jak to nazwać. Pewnie zapomniał wziąć leków. No a Kaito znowu podpierniczyła mi sztućce. Mogłaby kupić sobie własne. Potem podrzuca mi brudne żebym je jeszcze umyła. Bezczelna. Jak jeszcze kiedyś usłyszę, że mam z tą dwójką iść na misję, to wydłubię sobie oczy.. i wsadzę komuś w...

_________________________________________________________________
Żyję! Juhu! ^^
Znowu więcej dialogów niż akcji... Przepraszam ;-; i ja też ;)
Ale coś się rozkręca w dziwnym kierunku ^3^
Miłego czytania <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz