Łączna liczba wyświetleń

sobota, 13 lutego 2016

Patatajanie na tęczowym jednorożcu czyli ekspres do Yaoilandu cz. 2

Ekspres do Yaoilandu powrócił na stację. Fanfary, konfetti i fajerwerki.
Właśnie rozpoczęły się upragnione przez nas ferie, więc dla odmóżdżenia postanowiłyśmy zająć się kolejnym fragmentem “Czarnej walkirii”.
JUHU!

Tym razem udamy się z załamanym Harrym do ginekologa (:D) oraz dowiemy się co to w ogóle jest ta czarna walkiria…
SHOW TIME



Nie mógł nikomu powiedzieć, co się stało. Nie chciał kolejnego zamieszania. Nie chciał współczucia. Był pewien, że jedno słowo i cała sprawa trafiłaby do mediów. A stamtąd już tylko jeden krok do durnych wypisów Rity Skeeter!


A potem sława, fejm i gorące laski w bikini… Znaczy się, tak tylko słyszałam.
Czemu chcesz odebrać ludziom przyjemność, którą jest wiedza kto najechał na Harrego i zdobył ten nieodkryty wcześniej ląd?
Czyli Snape’a można nazwać takim nowym Robinsonem Cruzoe?
Raczej kokwistadorem… najechał, zdobył i wykorzystał.


Nie! Nie mógł pozwolić żeby ktokolwiek się dowiedział. Skulił się siedząc pod ścianą i objął się ramionami. Czuł się taki brudny. Chwiejąc się wstał i wszedł pod prysznic. Ciepła woda parzyła jego obolałe ciało. Nie pamiętał jak potem dotarł do wieży Gryffindoru. Nie pamiętał czy cokolwiek powiedział Grubej Damie, gdy ta z niepokojem wpuszczała go do środka. Harry wiedział jedno. Musiał zniknąć zanim ktokolwiek zauważy, ze stało się cokolwiek. Na palcach i drżąc wszedł po schodach do dormitorium. Wszedł do środka i podszedł do swojego łóżka. Tak bardzo chciałby teraz położyć się, zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić. Poczuł kolejne łzy napływające mu do oczu, kiedy cicho wyjął za duże ubranie i włożył je na siebie zakrywając formujące się już siniaki i zadrapania od paznokci. Pozbierał nieliczne rzeczy, których nie zdążył spakować, zmniejszył kufer i włożył go do kieszeni. Na łóżku zostawił kawałek pergaminu z kilkoma słowami.


Po pierwsze, primo: Skąd Harry miał za duże ciuchy skoro od dawna nie mieszka z Dursleyami.
Po drugie, primo: Czemu nie powiedział nikomu co się stało? Może uratowałby tym kolejnego biednego Gryfona przed seksem - niespodzianką…
Po pierwsze… Albo po trzecie? Niefaszne. Skoro Harry nie pamiętał co powiedział Grubej Damie to jak pamiętał, że wpuściła go z niepokojem?
ANGST DZIECI MUSI BYĆ!!!!1111!!!@#$#
Odpowiadając na twoje pytanie… Nie powiedział, bo inaczej nie byłoby fajnej fabuły.
Koniec komentarza.


Wyszedł z wieży mimo protestów Grubej Damy, a następnie ze szkoły i aportował się nie wiedząc gdzie potem pójdzie.


Nie czytałam książki, więc nadal nie mogę się przyzwyczaić do słowa “aportować”.
Biegnij za piłeczką Harry!
Pomyślałam o tym samym… zaczynam się bać.
To magia!





Mgliście pomyślał tylko o przyjaciołach i Ginny, z którą już nie mógł się ożenić. Pomyślał o tych wszystkich, na których mu zależało, a których musiał teraz zostawić.
Wstyd i upokorzenie było zbyt wielki by mógł powiedzieć komukolwiek, co się stało.


“Nie mogę wyjść za swoją ukochaną bo nie jestem prawiczkiem. W dodatku zostałem brutalnie pozbawiony czystości. Ona będzie się ze mnie śmiać i mnie nie zechce”.
NO KURWA, JA PIERDOLE facet jesteś czy baba?
Może chciał zachować tą część siebie na noc poślubną?
Którą część? Błonę dziewiczą?
Tą, która została zbezczeszczona przez poganina.


Wylądował w pobliżu dziurawego Kotła. Pod peleryna niewidką przedostał się na ulicę Pokątną i swoje kroki skierował do banku Gringotta. Za kontuarem siedział goblin mający nocny dyżur. Uniósł brwi widząc młodego mężczyznę o tej porze w banku. Zanim jednak o coś spytał, Harry ubiegł go mówiąc:
- Wiem, że pora jest późna, ale potrzebuję podjąć sporo złota z mojej skrytki. Ponadto mam wielką prośbę…


Powiedz Hermionie, że zawsze ją kochałem, a Ron jest rudym pedałem…
Chwila, czy Harry polazł do tego banku z wielką skaryfikacją Popka? I dlaczego goblin nie rozpoznał w nim Harry’ego Pottera?
Tak wiele pytań.
Masz coś do rudych? Czy zaraziłaś się od Snape'a?
To przez to nasienie latające po całej komnacie…




Ron Weasley obudził się koło siódmej rano i przeciągnął zadowolony ziewając szeroko. Nareszcie skończył szkołę i wracał do domu. Perspektywa podjęcia pracy jakoś go nie przerażała. W końcu razem z Harrym planowali dalszą naukę żeby zostać aurorami. Wyskoczył z łóżka mówiąc głośno:
- Harry wstawaj! – Nie uzyskał jednak odpowiedzi. – Stary wstawaj! – Ponowił próbę i rozsunął kotary łóżka kolegi żeby porządnie wstrząsnąć chłopakiem. Jakież było jego zaskoczenie, gdy okazało się, że sąsiednie łóżko jest puste. Na poduszce leżał natomiast kawałek pergaminu. Rudzielec podniósł go, rozwinął i przeczytał, by w następnej chwili wrzasnąć budząc całą wieżę:
- HERMIONA!


Zrób mi śniadanie!
Zainteresował mnie fragment o rozsuwaniu kotar łóżka…
Czyżby Harry był wcześniej bardzo niegrzecznym gryfonem?
Może lubił prywatność, gdy zajmował się sobą?
Może Ron chciał mu podać pomocną dłoń?
Co dwie to nie jedna.


Na pergaminie, który ściskał w dłoni było tylko kilka słów:
Musiałem odejść. Coś się stało…
Nie szukajcie mnie…
Kocham was.
Harry


Co zrobić, jeśli chcemy być pewni, że ktoś będzie nas szukał?
Napisać mu żeby nie szukał.
Jak spowodować, by nikt się nie dowiedział? Napisać, że coś się stało…
No Harry’ego na pewno nie można nazwać Einsteinem…


Ron nie mógł zrozumieć, co takiego mogło się wydarzyć, że czarnowłosy chłopak uciekł nic nikomu nie mówiąc. Krzyknął jeszcze raz i w końcu zeszła do niego zaspana Hermiona otulona w szlafrok.
- Ronaldzie Weasley! Co takiego się stało, że budzisz całą wieżę krzykami? – Spytała patrząc na niego wzrokiem, który mógłby konkurować z panią Weasley.
- Harry zniknął! – Powiedział podając jej kawałek pergaminu.
- Jak to zniknął? – Spytała czytając zawartość krótkiego listu. – Idziemy do dyrektora! – Oznajmiła stanowczo ciągnąc go za rękę by wyjść z pokoju wspólnego. Na korytarzu puścili się biegiem do miejsca gdzie stał gargulec strzegący wejścia do gabinetu. Hermiona jako prefekt naczelna znała hasło i po chwili oboje już pukali do drzwi.


Czasami mam wrażenie że Ron i Hermiona zamienili się zawartością między nogami…
Majtkami? XD
Tak, dziecko… Majtkami.


Severus Snape wraca do przytomności z paskudnym uczuciem przetrawionego alkoholu w ustach. Nic nie pamiętał z poprzedniego wieczoru. Nie pamiętał jak znalazł się w łóżku, ani dlaczego nago. Nigdy nie sypiał całkiem bez niczego. Ile on wypił, że czuł się taki wymięty? Usiadł powoli czując, że musi wziąć eliksir na kaca, bo inaczej zwariuje. Najcichszy dźwięk odbijał się głośnym echem w jego głowie. Sięgnął do nocnej szafki, gdzie w szufladzie znalazł małą fiolkę. Wypił szybko zawartość, a po chwili poczuł ulgę, gdy umysł mu się rozjaśnił, a tępy ból powoli ustępował.
Przeciągnął się zerkając, dookoła, gdy jego wzrok padł na ślady krwi na pościeli. Uniósł brew. Skaleczył się czymś? Obejrzał szybko ręce i nogi, ale nie znalazł żadnych zranień poza siniakiem na żebrach. Wstał powoli i ubrał szlafrok. Nagle jego wzrok padł na leżący częściowo pod poduszką krawat w czerwono-złote paski. Nie ulegało wątpliwości, że był to krawat należący do jakiegoś gryfona. Pytaniem pozostało jednak skąd się tutaj wziął?


Krasnoludki przyniosły…
A tak całkiem serio, w świecie magii są leki na kaca?
Połowa studentów już robi Snape’owi wjazd na chatę.
Biedna szafka nocna.
2KACE pod ręką i heja!
Ten krawat migrował i stwierdził, że najlepsze miejsce do założenia rodziny to miejsce pod poduszką Snape’a.


Sięgnął po niego i zauważył, że krawat wygląda jakby go zerwano siłą z czyjejś szyi. Zmarszczył czoło. Co on wyprawiał? Czy aż tak się upił, że po pijaku próbował udusić jakiegoś gryfona?


Nie, ale też było hardcorowo…
Proszę mi wyjaśnić jak można kogoś udusić zrywając mu krawat? Nie! Inaczej!
Nie lepiej by było tym krawatem go udusić? Żeby to zrobić to raczej musiałby na szyi zostać, ale co ja tam się znam… Nikogo nie dusiłam.
Jeszcze…
Jak coś to będziesz pierwszą ofiarą ;D



Nagle prócz krwi na pościeli zobaczył coś jeszcze. Od razu rozpoznał zaschniętą na materiale spermę. Co gorsza łóżko wyglądało tak, jakby w nocy odbyła się w nim dzika orgia. Obszedł je powoli i dokładnie wszystko zlustrował. Znalazł potargane ubranie, a konkretnie mundurek z emblematem lwa. Nie miał już wątpliwości, że musiał zrobić coś złego. Jednak dopiero, gdy dostrzegł leżące na podłodze stłuczone okulary poczuł jak twarz mu tężeje, a krew całkiem z niej odpływa. To były okulary Pottera! Były zbyt charakterystyczne żeby pomylić je z innymi. Ale skąd się tutaj wzięły? I dlaczego ubranie chłopaka jest w strzępach?


Snape, dlaczego ty jeszcze nie pracujesz w NASA… albo w CSI…
Tak swoją drogą, to ciekawe, że od razu rozpoznał zaschniętą spermę.
Bo stwierdził, że przyjdzie do ciebie i zrobi ostry striptiz zrywając i targając swoje ubranie, bo nie ma konfetti, a bez tego ani rusz. 
Czemu w tym fanfiku co chwilę krew komuś z czegoś odpływa? Pływy to raczej w morzu.


Nie miał jednak dłużej czasu nad tym myśleć, gdy z salonu od strony kominka dobiegł go głos dyrektora:
- Severusie!
Snape owinął się szlafrokiem jak najszczelniej i wyszedł do salonu pytając swoim zwyczajnym sarkastycznym tonem:
- Co takiego się stało, że budzisz mnie o takiej porze? – Spytał podchodząc do kominka, w którym majaczyła głowa Dumbledore'a.
- Oczekuję cię za kilka minut w moim gabinecie Severusie. Mamy problem. Wygląda na to, że pan Potter zniknął w nocy ze szkoły. Postawił tylko krótki list mówiący, że coś się wydarzyło i żeby go nie szukać.
Snape z całych sił starał się zachować swój zwykły, obojętny wyraz twarzy. Czuł jednak, że z jakiegoś powodu miał coś wspólnego z tym zniknięciem.


Hmmm… Ciekawe dlaczego?
Z jakiegoś dziwnego powodu? A nie były to przypadkiem strzępy ubrań i okulary? A może krew i sperma na prześcieradle? A może ten emigrant-krawat? Hmmm… NIE.
To na pewno wina Tuska XD


- Oczywiście dyrektorze. Za chwilę się zjawię. – Powiedział sucho i głowa Dumbledore'a zniknęła z jego kominka. Na gacie Merlina! Czy on coś zrobił temu chłopakowi? Niemożliwe.
Ubrał się, więc szybko i kilka minut później już był świadkiem lamentu Granger i Weasleya, że ich przyjaciel zniknął nagle i nie wiadomo, co się dzieje. Oczywiście Albus natychmiast zawiadomił Zakon żeby szukał chłopaka, gdy nauczyciele poszukiwali jakiegoś tropu w szkole, który naprowadziłby ich na to, co się wydarzyło.
Dopóki uczniowie nie opuścili szkoły Severus nie mógł sprawdzić swoich wspomnień z poprzedniego dnia. I tak zamieszanie wynikające ze zniknięcia Pottera jeszcze bardziej potęgowało i tak już napiętą sytuację. Młodzież tylko o tym spekulowała i snuła domysły, co mogło być przyczyną zaginięcia Pottera. Nawet jego ślizgoni byli poruszeni tym, że Potter uciekł nic nikomu nie mówiąc.


Może ślizgoni też chcieli przeżyć upojną noc z Harry’m?
Co wolno wojewodzie…
I nie dla psa kiełbasa



Severus wrócił do swoich komnat dopiero, gdy odprawili wszystkich uczniów. Miał niewiele czasu żeby sprawdzić swoje wspomnienia. Chociaż szczerze mówiąc wolał tego nie robić. Miał niejasne przeczucie, że tym razem naprawdę zrobił komuś krzywdę. I to chyba nie byle, komu. Niepewnie podszedł do szafki, gdzie trzymał myślodsiewnię i końcem różdżki przeniósł swoje wspomnienia do niej. Wziął głęboki oddech bojąc się podświadomie tego, co może zobaczyć, a potem zanurzył się we własnych wspomnieniach.
Stał w ciemnym korytarzu niedaleko kuchni. Widział siebie siedzącego po ścianą. Pewnie próbował pójść po więcej wina. Widział Pottera, który pytał go czy wszystko w porządku, a potem jak pomaga mu wrócić do swoich komnat i pakuje go do łóżka. Do tego momentu wszystko było normalne. Natomiast dramat zaczął się, gdy zobaczył, jak łapie chłopaka, wciąga do łóżka, zdziera z niego ubranie, a potem brutalnie gwałci nie robiąc sobie z tego zupełnie nic. Widział, jak chłopak płacze i próbuje się bronić prosząc go żeby pozwolił mu odejść. Widział swoją wykrzywioną z wściekłości twarz, a potem wyraz błogiej przyjemności, gdy doszedł we wnętrzu chłopaka. Widział, jak uderzył go kilka razy rozbijając okulary, jak szkło wbija się w twarz chłopaka raniąc go.


Muszę sobie załatwić taki monitoring. Może wreszcie się dowiem, kto mi kradnie pierogi…
Przyczajony tygrys, ukryty smok… 


Stał jakby jego stopy przyrosły do podłogi. Mógł tylko patrzeć, jak wielokrotnie gwałcił chłopaka, nie pozwalając mu odejść. Widział, jak dzieciak w końcu powoli wstaje drżąc na całym ciele, jak owija się byle jak prześcieradłem i chwiejnie wychodzi z sypialni.
Gdy myślodsiewnia wyrzuciła go w końcu opadł na kolana nie wiedząc, co ma myśleć. Zrobił temu chłopakowi chyba największa krzywdę, jaka mogła go spotkać. Czuł odrazę sam do siebie, a co dopiero musiał czuć ten młody chłopak, który tylko chciał mu pomóc. A on, co zrobił? Zdarł z niego ubranie i siłą wykorzystał.
Fakt! Nienawidził jego ojca, a chłopaka nie cierpiał. Ale sam przed sobą musiał przyznać, że nie podejrzewał się o coś takiego. Musiał znaleźć chłopaka i jakoś spróbować mu pomóc. Wolał nawet nie myśleć, w jakim może być stanie po tej nocy. W końcu jego doświadczenie jako szpiega się na coś przyda.


Zaraz zaraz, jak on mógł widzieć wspomnienie wyjścia chłopaka z komnaty skoro wtedy spał?
Hmm… nie mam zielonego pojęcia.
Taaa… idź znaleźć Harrego, powiedz mu, że to nic nie znaczyło, że to tylko przez alkohol. A maluszek był gotowy do użycia tylko dzięki wspaniałej mocy podniecająco-wzmacniającej alkoholu.
Snape jest szpiegiem? Wyczuwam nową część Bonda…
Agent 0069.
Chyba ollo
użyj wyobraźni  


Jedyny problem polegał na tym, że absolutnie nikomu nie mógł powiedzieć o tym, co zrobił. Zlinczowaliby go, gdyby tylko wiedzieli. A opinia publiczna dodałaby od siebie to i owo. Póki, co miał całe lato żeby znaleźć chłopaka.
Zamknął, myślodsiewnię w szafce na klucz, złapał pelerynę i pozbywszy się dowodów zbrodni wyszedł z zamiarem odnalezienia chłopaka.


Widać, że amator. Dowody zbrodni się pali albo podrzuca komuś innemu…
Yandere S(t)imulator óczy i wyhowóje…
Ten Snape to chyba był kreowany na podstawie jakieś niezłego skurczybyka. Zgwałcił chłopaka, ale bardziej go obchodzi “łolaboga, co ludzie powiedzo”.
Jak na polskiej wsi w okolicach granicy Mazowiecko-Świętokrzyskiej.
Zawsze wiedziałam, że Snape ma coś z Polaka.
To ty nie wiesz, że wszyscy, którym się coś uda, mają polskie korzenie?


Harry obudził się zlany potem. Znowu śniło mu się, jak Snape go gwałci. Skulił się z cichym jękiem. Minęło kilka miesięcy od czasu, gdy bez słowa opuścił Hogwart i wszystkich, których kochał. Nie potrafił spojrzeć im w oczy. Każdego dnia czuł się brudny i nic nie warty. Owinął się szczelniej kocem i wyszedł z jaskini, w której nocował od kilku dni. Jęknął, gdy zobaczył śnieg. Stracił poczucie czasu, a tu najwyraźniej nadeszła już zima. Cóż… W końcu był wysoko w górach, gdzie nawet magia kumulowała się gorzej niż w innych miejscach. Korzystał z niej wiec głównie do tego żeby było mu w miarę ciepło. Stał chwilę w wejściu do jaskini podziwiając biały śnieg. Gdyby on mógł znowu taki być. Czysty… Nieskalany… Uśmiechnął się smutno. Poczuł delikatne kopnięcie i mimo woli uśmiechnął się. Przyłożył dłoń do brzucha i powiedział z czułością:


Ale bym coś wpierdolił…
Ciekawe co on tam jadł w tych górach. Śnieg i kamienie?
Chciałem być śnieżynką
Chciałem być motylkiem
A zostałem...
chłopakiem w ciąży, którego zgwałcił nauczyciel, a zamieszkuję jaskinię w górach i jestem wegetarianinem, bo w około tylko śnieg, śnieg, śnieg i kamienie.
Zdążyłem uratować świat.
Zdążyłem skończyć szkołę.
Zdążyłem zostać ma… tfu, ojcem.
I ty możesz zostać bohaterem w swoim d… w swojej jaskini pośrodku, kurwa, niczego.


- Wcześnie się dziś obudziłeś…
Dziecko, które nosił było obecnie jedynym jasnym promyczkiem w jego życiu. Nie miał, dokąd iść, ale miał, dla kogo żyć.
Kiedy w lipcu zaczął odczuwać mdłości i wymiotował, co rano nie wytrzymał. Dobrze, że przebywał akurat w innym kraju, gdzie nikt nie zadawał mu głupich pytań. Gapili się na niego tylko z powodu szpecącej blizny po szkle na twarzy. Biegła od czoła, przez nasadę nosa i lewy policzek. Harry nienawidził jej i próbował wszystkiego żeby się jej pozbyć.


A próbował pan pumeksem?
Mógł użyć szpachli… Większość gimnazjalistek ma umiejętność jej nakładania opanowaną do perfekcji.
Tak w sumie to uwielbiam autorkę za zdolność ogólnego pisania.
Im mniej nazw i szczegółów, tym lepiej (nigdy nie umiem zapamiętywać nazw xd).


Bezskutecznie. Ta blizna przypominała mu o tym, co go spotkało i dobre pół roku nie był w stanie patrzeć na siebie w lustrze. Niemniej jednak wtedy czuł się tak chory, że wyszukał szpital czarodziei i poszedł tam. Trafił szczęśliwie na czarodziei mówiących po angielsku, którzy poprosili żeby usiadł i poczekał na swoją kolej.
Po pół godzinie mógł wejść do gabinetu i powiedział, co się z nim dzieje. Uzdrowiciel wykonał kilka testów, po czym najspokojniej w świecie pogratulował mu mówiąc, że będzie miał dziecko.


Zrób sobie drugie, dostaniesz 500 zł.
A my biedaki z zaścianka EU mamy się uczyć 2 języków obcych…
Jak to musiało wyglądać…
‘’-Proszę się nie martwić Panie Potter. Jest Pan tylko w ciąży.’’
Spadłam i nie wstaję… XD


Dziecko… Harry był tak zszokowany, że dłuższa chwilę nie wiedział, jak ma zareagować. Dziecko z tym… z tym…. Gdy wrócił do siebie spytał uzdrowiciela czy jest możliwość usunięcia. Nie chciał tego dziecka. Nie wtedy! Zaskoczony uzdrowiciel wyjaśnił mu, że byłoby to zbyt niebezpieczne. Mogłoby dojść do szoku magiczne i uszkodzenia rdzenia. A to była niemal pewna śmierć. W najlepszym przypadku zostałby charłakiem do końca życia.


Rdzeń kojarzy mi się tylko z kręgosłupem.
Czyli po rozbiorze logicznym tekstu i znajomości biologii, oraz po przeczytaniu w co Snape wpychał Harry’emu swojego… przyjaciela (a także po obliczeniu możliwej drogi plemników wzorem fizycznym pomnożonym przez deltę), wychodzi na to, że czarodzieje mają zbiornik z magią w... DUPIE.
‘’Mogłoby dojść do szoku magiczne…’’ C-c-c-c-co?
Aborcja!
Ale lekarz wymigał się klauzulą sumienia… smuteczeg i rozpacz Harry.
Czuję jak mój mózg wyleciał z 4 piętra i spierdolił w siną dal.
Przypominam ci, że wymieniony przez ciebie organ nie występuje w twojej głowie ;)
A Harry nie miał co mieć zapłodnione i patrz jak to się skończyło. Nigdy nie mów nigdy :)


Harry nie pamiętał, jak wyszedł z gabinetu i co robił potem. Zadrżał na to wspomnienie. Nienawidził wtedy tej małej istotki, która nie była niczemu winna, a która powstała w tak niegodny pozbawiony miłości sposób. Starał się zupełnie ignorować fakt, że jest w ciąży.
Nie miał bladego pojęcia, że czarodzieje mogli rodzić dzieci. Wyszukał potajemnie jakieś informacje na ten temat. Dowiedział się, że jeśli obaj
mieli silną sygnaturę magiczną to było to możliwe nawet bez specjalnych eliksirów czy zaklęć. Klął wtedy, na czym świat stoi. Do czasu…


Jak wyszedł? Pewnie na nibynóżkach…
Moje resztki mózgu zarejestrowały pewną nieścisłość…
Niby to coś dziwnego, że facet ma dziecko, ale doktor na luzie.
Dopiero teraz zarejestrował? Lepiej późno niż wcale…
Zalatuje mi tu Omegaverse :o
*diabelski śmiech w tle*
Wyobraziłam sobie Harry’ego siedzącego w bibliotece z poradnikiem “jak zostać dobrą matką, będąc facetem”.
Poradnik ‘’ Jak ‘wyrosnąć’ piersi w jeden dzień. 10 prostych kroków’’


Kiedy jego brzuch zaczął się powiększać próbował go owijać w materiał żeby nie było go widać. Na wszelkie sposoby negował ten fakt. Ale kiedy poczuł pierwsze słabe kopnięcie w brzuch to było, jak sygnał wybudzający go ze snu. Jakby ta mała istotka w nim chciała mu powiedzieć: „Nie smuć się. Nie jesteś sam." Rozpłakał się wtedy i wył kilka godzin w samotności. Tak. Nie był sam. Już nie. Od tego momentu uczył się kochać swoje nienarodzone jeszcze dziecko.
- Musimy ruszać dalej. – Powiedział cicho wracając do jaskini. Zapasy żywności powoli się kończyły. Tak jak pieniądze. Musiał znaleźć jakiś bank, w którym będzie mógł dokonać wypłaty ze swojej skrytki. Zawarł odpowiednią umowę z goblinami i teraz nie stanowiło to najmniejszego problemu. Zwinął obozowisko i ruszył dalej śliską ścieżką. Miał nadzieję napotkać na swojej drodze jakieś domostwa, gdzie mógłby zostać do czasu porodu, a potem poszukać jakiegoś spokojnego miejsca żeby wychować swoje dziecko.


Nie wiem, czy tylko ja jestem tak nienormalna, ale chciałabym zobaczyć zekranizowaną scenę porodu Harry’ego Pottera.
(Oczywiście w tej aktor z oryginału)  
To kopnięcie obudziło w nim instynkt macierzyński...tacierzyński? Jak zwał tak zwał.
Czy tylko ta wędrówka kojarzy mi się z Maryją? W ogóle to dlaczego pomyślałeś, że pójście śliską ścieżką to dobry pomysł?
Muszę się iść zbadać.
Muszę popatrzeć na coś normalnego...






W którymś momencie zaczął znowu padać śnieg, widoczność była coraz marniejsza. Rozejrzał się szukając jakiegoś schronienia na czas śnieżycy. Niczego takiego jednak nie było w pobliżu. Nie pozostało mu nic innego, jak brnąć dalej w śniegu, który już niemal sięgał mu do kolan. Jęknął, gdy poczuł, jak noga ślizga się na oblodzonym głazie, a on ląduje w śniegu. Robiło się coraz zimniej i powoli zapadał mrok. Wstał i brnął dalej szukając czegokolwiek. Choćby nawisu skalnego, pod którym mógłby przeczekać burzę śnieżną.
- Nie wolno mi panikować… Prawda mały? – Mówił na głos idąc dalej. Ponownie upadł na oblodzonym kamieniu i wtedy usłyszał nad sobą potężny ryk…


A było zostać jaskiniowcem… znaczy w jaskini.
Tak w ogóle to wyczuwam tu hardcorową aborcję bez uszkadzania rdzenia ;v
Przynajmniej miał poduszkę powietrzną…


Falcon kończył właśnie patrol, gdy rozszalała się śnieżyca. Jego smok mruknął coś po swojemu.
- Tak wiem Diun… Zaraz wracamy. – Powiedział do smoka, który zawrócił i skierował się w stronę niedostępnego zbocza.
Falcon też nie marzył w tej chwili o niczym innym, jak o czymś ciepłym do picia i ciepłym łóżku. Nagle jednak dostrzegł drobną postać, która upadł na wąskiej ścieżce w śnieg.
- Diun… Lecimy tam. Pewnie znowu jakiś nieszczęśnik zabłądził. – Powiedział do smoka i obaj podlecieli bliżej. Smok ryknął i Falcon zobaczył, jak postać próbuje się cofnąć. Smok wylądował na niewielkim występie skalnym, a mężczyzna zeskoczył z niego i podszedł do postaci siedzącej w śniegu.


Jestem twoją chrzestną wróżką. Witaj w Nibylandii…
Zainteresował mnie sokół latający na smoku.
Wcale nie zabłądził… On po prostu lubi kąpiel w śniegu i stwierdził, że niedostępne zbocze jest najlepsze. W końcu nazwali je niedostępnym z jakiegoś powodu. On po prostu lubi swą samotnię i spokojne nurkowanie w zaspach. A TY MU W TYM PRZESZKADZASZ RAZEM Z TYM SMOKIEM.


- Wszystko w porządku? – Spytał. – Zabłądziłeś? – Dodał. Postać podniosła głowę ukazując piękne zielone oczy i twarz przeciętą brzydką blizną. – Możesz wstać? – Spytał wpatrując się w te zielone niczym jezioro oczy.
- Tak… -powiedziała postać cicho wstając powoli. Teraz mógł zobaczyć wyraźnie, że to był młody chłopak. Mógł mieć 18 może 19 lat. Ale co najbardziej zaskoczyło Falcona to fakt, że chłopak najwyraźniej spodziewał się dziecka. I taki włóczył się po górach? No chyba, że przed kimś uciekał.


Uciekał przed gwałtem z zaskoczenia…
Atak zielonych oczu… Nieee, tonę w tym jeziorze!!!! 
Mnie rozwala to, że KAŻDY, ale to KAŻDY myśli od razu, że jak ma brzuch to jest w ciąży… nie można było pomyśleć, że no nie wiem… najadł się mchu i dlatego ma taki brzuch? Przecież ciąża to najbardziej logiczna przyczyna.
Czas przyczepić się kompozycji.
Bardziej pasowałoby zastąpić drugie oczy wyrazem bliskoznacznym.
No chyba że ktoś ma oczny fetysz…
Bo ja lubię wciskać gałki oczne do mózgu w czasie jazdy na koniu tyłem.


- Chodź. – Powiedział podając chłopakowi rękę, którą ten przyjął po dłuższej chwili wahania. Chłopak wzdrygnął się wyraźnie. Falcon posadził go przed sobą na smoku po kilku chwilach i wznieśli się w powietrze. Mężczyzna mógł powiedzieć, że chłopak jest ładny. Nawet bardzo ładny pomimo szpecącej twarz bliźnie. Trzymał go mocno jedną ręką, ale chłopak usilnie starał się nieco odsunąć.
- Jak ci na imię? – Spytał Falcon.


Jestem hardcorem.
Nie ma to jak przytulaski podczas jazdy na smoku.
Szkoda, że Falcon jest zoofilem, bo to mógłby być lepszy romans niż “Zmierzch”.
Nie masz szans Falcon. Harry jest przeznaczony Snape’owi bez względu na to czy tego chce, czy nie. Dziecko jest, ślub w drodze, a kredyt we frankach czeka na podpis.
Ale i tak trzymał go mocno. Nie dawał za wygraną. Chociaż patrząc na okładkę, to równie dobrze mógł go pomylić z niewiastą.
Ważne, że otwór ma (nieważne jaki)


- Nie chcę używać mojego starego imienia… -powiedział chłopak cicho spuszczając głowę.
- W takim razie, jak mogę do ciebie mówić?
Chłopak milczał dłuższą chwilę zanim powiedział:
- Emerald.


Ktoś tu się naoglądał “Dzwonnika z Notre Dame”.
‘’- Mów do mnie Kotku… Mrrr’’
Talk dirty to me…


Smok zniżył lot i oczom chłopaka ukazał się wielki zamek wbudowany w skałę. Dookoła kręciły się smoki, na grzbietach, których siedzieli ludzie. Tego nigdy jeszcze nie widział. Żeby latać na smokach. Falcon zaśmiał się widząc jego reakcję. Chłopak może był magiczny, ale zdecydowanie ze smokami miał niewiele wspólnego. Wylądowali na dziedzińcu i mężczyzna pomógł mu zejść.
- Witaj w zamku Czarnych Walkirii Emerald. – Powiedział i zaśmiał się widząc zaskoczoną minę chłopaka.


Smoki latające na grzbietach… Jakby Australia, tylko tam nie ma śniegu…
Pomijam już, że Harry spotkał smoki aż dwa razy w swoim życiu.
Nieważne, że nawet na jednym latał…(przynajmniej w filmie ^^). Nie czytałam książki, a mam więcej wiedzy niż autorka ;o
RESPECT
Emerald skarbie.
Czy tylko mi się chce śmiać z tego imienia?
Nawet na koniec nie mam nic śmiesznego do napisania… Smuteczeg.
Pora znowu pojechać po przecinkach.
Z rozbioru logicznego (kocham to sformułowanie) wychodzi, że zamek Walkirii nazywa się Emerald… Pomijając smoki na grzbietach.
Może one miały skrzydła na brzuszkach?
Wolę nie analizować ich mutacji…


12 stron…
Litości…
Nie było segsów. Czuję się zawiedziona. Ale i tak dowiedzieliśmy się, jak to jest być w ciąży, gdzie smoki mają skrzydła, a także poznaliśmy najdziwniejsze imię w historii (przynajmniej naszej). Czerpcie z tej wiedzy.
Nie martwcie się! Szczypanie sutków będzie później i mówię to ja - Kaito XD
Trzymajcie się mocno i unikajcie pijanych belfrów i ich łóżek, bo potem dzieją się takie cuda.
HOWGH



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz