Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 14 września 2017

Po Zmroku Część 3 - Gdy eksperyment pójdzie źle...

Nie potrafiła się poruszyć ani odezwać. Nie wiedziała jakie chłopak ma zamiary i nie spodziewała się tak szybkiej pobudki. Sekundy mijały, a oni nadal gapili się na siebie i żadne nie odzywało się nawet słowem. Pewnie siedzieliby tak do jutra gdyby do szpitala nie wpadła Kaito.


Spojrzała badawczo na dwójkę dorosłych ludzi, którzy jeszcze moment wcześniej wpatrywali się w siebie jak w obrazek - Chyba nie przeszkadzam?


- N…
- Raczej nie - chłopak zerwał się z łóżka i zaczął zbierać swoje rzeczy jakby zamierzał opuścić pomieszczenia. Zauważyła, że rana nadal bolała, mimo że starał się to ukryć.
- Wychodzisz?
- Domyślna jesteś.


Całkiem obojętnie patrzyła na to co się dzieje. Chłopak widocznie się gdzieś spieszył. Nie zamierzała go zatrzymywać skoro woli zmienić otoczenie. Nawet jeśli opuści ten obóz to da sobie radę. W końcu dalej nie miała pewności, że to nie jest sen wywołany jakimiś środkami halucynogennymi.


- Dlaczego? Tu jest przecież bezpiecznie - była zdziwiona, że kolejna osoba chce opuścić najbezpieczniejsze miejsce, jakie może istnieć. Nigdy nie słyszeli żeby gdziekolwiek indziej były jakieś osady.
- Bezpiecznie? Żartujesz? Przebywanie cały czas w jednym miejscu, będąc w tak ogromnej grupie ludzi jest po prostu samobójstwem.
- Kilkanaście lat spokoju zaprzecza twojej teorii.
- To nie teoria tylko prawda. To, że mieliście szczęście nie znaczy, że jest tu bezpiecznie - kątem oka zauważyła w jego plecaku ogromną ilość jedzenia, wody i kilkanaście paczek z nabojami do różnych rodzajów broni - po kilkadziesiąt naboi w każdej. Chłopak musiał sam dbać o siebie już od dłuższego czasu.


- To można od razu strzelić sobie kulkę w łeb i po sprawie - dziewczyna wzruszyła ramionami - Nie mówię, że grupa jest bezpieczna, ale tak czy siak wszyscy zginiemy, więc po co się męczyć? - posłała mu uśmiech od ucha do ucha.


- Obyście nie musiały się przekonywać o czym mówię - przez chwilę przez jego twarz przemknął smutek, ale natychmiast zniknął. Gdyby dalej nie wpatrywała się w niego, nawet by tego nie zauważyła.
- Może jednak zostań chociaż do jutra. Niedługo zrobi się ciemno, a do miasta jest dosyć daleko.
- Poradzę sobie - chwycił plecak i już miał zamiar wyjść, kiedy usłyszeli krzyki na zewnątrz.
Cała trójka instynktownie wybiegła z baraku i skierowała się w stronę bramy głównej, skąd dochodziły hałasy. Kiedy dotarli do bramy zastali widok, po którym Yuki zwymiotowała, a i chłopak ledwo się powstrzymywał. Na ziemi leżała dwójka ludzi. Znała ich, mieli dzisiaj pełnić wartę.


Można powiedzieć, że to co z nich zostało mogło przed śmiercią pełnić wartę. Niektóre kończyny od reszty ciała znajdowały się kilka metrów dalej. Tors mężczyzny był podziurawiony jak ser szwajcarski, a jego głowa zmiażdżona w taki sposób, że mózg wymieszał się z kałużą krwi, tworząc mieszaninę. Kobieta natomiast miała nogi połączone z resztą ciała za pomocą jelita, bo jej brzuch został rozerwany. Nie miała także połowy twarzy, która została prawdopodobnie odgryziona. Wokół niej powstało małe jeziorko z krwi. Brakowało jej także kilku organów.


- C-co tu się stało?! - Rey wstał znad jednego z ciał i podszedł do niej.
- Mieli wartę. Zeszli z ogrodzenia żeby sprawdzić teren, kiedy z lasu wypadła grupa zombie. Próbowałem coś zrobić…
- Jak to zeszli? Nikomu nie wolno schodzić z ogrodzenia bez wyraźnego powodu!
- Myśleliśmy, że to dobry pomysł…
- My?! Pozwoliłeś im na to?! Jak mogłeś?! Przecież znasz zasady! - w tym momencie chciała go zabić. Przez niego zginęli ludzie. Powstrzymała się, ponieważ wiedziała, że to wystarczająca ilość trupów jak na jeden dzień.
- Między innymi właśnie o to mi chodziło… - zrobił krok poza bramę i stanął jak wryty. Dwadzieścia metrów od bramy cała droga była zatarasowana przez tłum chodzących zwłok.
- Chyba jednak nie masz wyboru.


Nikt przez chwilę się nie ruszał. Potem jednak rozpętało się piekło. Trupy ruszyły jednocześnie w naszą stronę. Pierwsze strzały zostały oddane, ale to nie przeszkadzało umarlakom w parciu do przodu. Paru z nich padło na ziemię, by następnie zostać zdeptanym przez hordę pobratymców. Jednej młodej dziewczynce, która na oko miała 12 lat, skończyły się naboje. Wykorzystał to najbliższy zombiak i złapał ją za rękę.


Dzieliło ją od dziewczynki kilka metrów, ale i tak wiedziała, że nie zdąży. Biegnąc, patrzyła jak zombie zbliża swoją twarz do jej szyi. Już prawie ją ugryzł, gdy dojrzała jak chłopak unosi nad nim coś w rodzaju katany. Jego głowa rozpołowiła się jakby była z materiału. Nie czekając na dalszy ciąg pociągnęła dziewczynkę z powrotem do obozu i pobiegła w stronę mechanizmu zamykającego bramę - Wszyscy do środka!
Kilka osób oddało ostatnie strzały i wszyscy zaczęli się wycofywać. Ostatnie truposze mogły już tylko walić w bramę. Jednak wszyscy wiedzieli, że nie zdołają się przebić.
- Z daleko nadchodzą następni! Ale tutaj jesteśmy bezpieczni! - usłyszała krzyk jednego ze strażników na murze i odetchnęła z ulgą. Dojrzała Kaito stojącą obok blondyna - oboje przeładowywali broń. Już miała do nich podejść, kiedy zimna ręka złapała ją za szyję i poczuła śmierdzący trupem oddech.


Kiedy tylko zobaczyła trupa, który jakimś cudem przeżył postrzał i rozdeptanie, zbliżającego swoją mordę do Yuki, złapała za nóż. Trzymała go zawsze przy pasku w razie gdy użycie broni palnej może spowodować śmierć człowieka. Wycelowała i z całej siły go rzuciła, trafiając prosto w czoło trupa. Ten zatrzymał się w połowie drogi do celu i po chwili upadł jak worek kartofli na ziemię.


Poczuła jak uścisk się zwolnił i usłyszała padającego na ziemię trupa. Jednak nadal nie mogła się ruszyć. Nigdy nie była w podobnej sytuacji. Wiele razy dowódca ostrzegał ją, że tak może się stać, a ona mimo wszystko chciała walczyć. Wiedziała że to ryzyko… Ale teraz strach był tak silny, że nawet po śmierci trupa, gdy zagrożenie minęło, nie mogła ruszyć się z miejsca. Poczuła tylko jak łza spływa jej po policzku, a potem nie pamiętała już nic. Zemdlała.


Nim przerzuciła sobie kałacha na plecy, Yuki leżała na ziemi. Szybko podeszła do trupa i wyciągnęła swój zaufany nóż. Spojrzała na chłopaka, który stał dalej w tym samym miejscu. Jego twarz nic nie zdradzała. Kiwając głową, złapała Yuki za ręce - Chwyć ją za nogi - Chłopak szybko podbiegł i o wspólnych siłach zanieśli dziewczynę do szpitala.


Gdy wracała jej świadomość słyszała niewyraźnie strzępki rozmowy.
- Niezły rzut. Cholera gdyby nie te zombie blokujące drogę już by mnie tu nie było.


- Mi to mówisz? Sama jestem tutaj od niedawna. Z początku myślałam, że to jedna z tych grup psycholi…


- Nie musisz mi mówić. Spotkałem już chyba trzy gangi motocyklowe. Chyba żaden z nich mnie nie polubił bo zazwyczaj uszczuplałem im oddziały. Już pomijam Visus.
- Hej… O czym rozmawiacie?
- No proszę, obudziła się. Właśnie mówiłem o Visusie… Nie mówcie mi, że ich nie znacie - chyba zauważył, że patrzyła na niego pytającym wzrokiem.
- Nigdy nie słyszałam. A ty Kaito?


Kiwnęła przecząco głową. Nigdy nie słyszała o jakiejś organizacji z tak głupią nazwą. Chociaż czasami ciężko jest uważać i zapamiętywać wszystkie popaprane rzeczy, które teraz się dzieją. Gangi, które powstają wszędzie, a które nie mają nic innego do zaoferowania niż pomoc w uszczupleniu i tak już uszczuplonej populacji ludzkiej.


- Gdzie was chowali? Każdy, kogo spotkałem przynajmniej kojarzył co to za jedni. Nigdy stąd nie wychodziłaś czy jak? - jedyne co zrobiła to spuściła oczy - czyli nie… W takim razie powiem wam tylko, że jest to organizacja, którą niektórzy podejrzewają o wypuszczenie czegoś - może wirusa - zamieniającego ludzi w to coś. Teraz te skurwysyny szukają ocalałych i zabierają ich na jakieś chore eksperymenty.
- Ta teoria to chyba lekka przesada…
- Może i tak, ale jedno jest pewne. Żaden z zabranych przez nich ludzi nigdy nie wrócił - w baraku zapadła przerażająca cisza. Nie wiedziała co powiedzieć. Nie wierzyła w tą opowieść, ale czuła, że jest ona na tyle logiczna, że może być również prawdziwa.


- W programach stacji radiowych nic nie wspominano o tej całej organizacji a słuchałam ich codziennie. Myślisz, że ktoś specjalnie nas nie ostrzegł?


- A myślisz że randomowi ludzie próbujący przeżyć wiedzą jak się nadaje audycje radiowe? Trzeba naprawdę się postarać żeby znaleźć w radio kogoś, kto nie jest z Visusa. Ja sam znalazłem kogoś tylko raz. Po dwóch tygodniach przestał nadawać.
- Nawet jeśli, to chyba nikt z nimi nie idzie dobrowolnie?
- Na martwych też lubią eksperymentować, więc im to bez różnicy czy pójdziesz po dobroci. No ale skoro mam tu zostać, to może znajdziecie mi jakieś miejsce do spania?
- Ten rozszarpany facet mieszkał w baraku zaraz obok kantyny - ledwo powstrzymała wymioty, gdy przypomniała sobie jak wyglądał - Możesz tam zostać tak długo jak chcesz.
- Oby jak najkrócej.


- Jeszcze raz...czym ten Visus się zajmował? Zanim ludzie pomyśleli, że to oni są odpowiedzialni za tę masakrę?


- Nie do końca wiadomo, bo ciągle coś kręcili. Podobno tworzyli jakieś programy komputerowe, sprzedawali sprzęt. Ale w innych częściach świata mieli laboratoria chemiczne.
- Laboratoria chemiczne do komputerów? Z czego oni je robili?
- Na pewno nie z żelków.


- Chyba wiem kto może wiedzieć więcej na ten temat - spojrzała na Yuki - Ale musimy wziąć Jeepa.


- Po tym wszystkim nas nie wypuszczą. Z resztą wyjście jest zablokowane. Nie ma takiej opcji.


- Widziałam drugie wyjście - oboje spojrzeli na nią zdziwieni - No co? Trochę sobie pozwiedzałam - posłała im uśmieszek.


- Czyli tu jest drugie wyjście?! Ciekawe - wolała nie patrzeć na niego w tej chwili.
- Jest, ale nie można go używać. No chyba że nikt nas nie zauważy…


- Raz się żyje! Prawdopodobnie… chyba że liczymy bycie zombie to wtedy dwa razy - odwróciła się na pięcie i wyszła z pomieszczenia.


To nie było proste zadanie. Musieli się zakraść do jeepa i uruchomić go tak, żeby nikt nie zauważył. Na szczęście wszyscy byli zajęci ostatnimi wydarzeniami. Podjechali do kawałka ogrodzenia, w którym Yuki otworzyła przejście.
- A więc… Dokąd teraz?


Położyła nogi na desce rozdzielczej samochodu - Jedziemy do San Ageles, później cię pokieruję do parku a stamtąd przejdziemy kawałek do metra - skończyła patrząc na krajobraz. Przez chwilę można było zapomnieć, że jest się w środku apokalipsy. Na starych zdjęciach przyroda wyglądała tak samo...tylko teraz trupów jakby więcej.  


Yuki znała tylko część drogi. Później Kaito musiała otworzyć mapę i ją pokierować. Droga była dosyć spokojna. Nawet jeśli jakieś zombie ich usłyszały, to nie mogły przecież dogonić samochodu. Gdy dojechali do miasta, Kaito pokazała jej najkrótszą drogę. Zauważyli, że tutaj zombiaków było zdecydowanie więcej.


- Gotowi? To za mną - Nie czekając na odpowiedź wyskoczyła z auta. Do metra dzieliło ich tylko kilka kroków. Obyło się bez strzałów. Zrujnowanymi schodami zeszli w głąb - Nie myślcie, że to jest koniec… one czasem lubią się chować w ciemnościach - Dotarli do szyn, po których w przeszłości poruszało się metro. Zeskoczyli na nie i skręcili w lewo. Szli kawałek, z bronią uniesioną w górę.  


Z dala usłyszeli hałasy. Starali się iść najciszej jak potrafili. Po kilku sekundach zauważyli światło - dotarli do kolejnego wyjścia z metra. Całe to miejsce było zawalone chodzącymi trupami. Wszystkie rzuciły się na coś, pomyślała, że znalazły jakieś stare zwłoki albo zawlokły je tutaj. Na szynach nie było ich widać, więc postanowili się przekraść. Strzały mogły zwabić ich jeszcze więcej. Na szczęście żaden ich nie usłyszał. Po chwili ponownie wkroczyli w ciemność.


Szli tak kawałek i doszli do włazu. Dziewczyna przykucnęła, złapała właz obiema rękami i pociągnęła z całej siły. Następnie przeniosła go o kilkanaście centymetrów w prawo i oparła o ścianę. W środku było ciemno. Kaito podniosła mały kamyczek z ziemi i wrzuciła go do środka. Po kilku sekundach usłyszeli mały plusk - Dobrze, że woda jest w środku - gestem ręki wskazała na wejście - Wy przodem. Na końcu może wam zabraknąć drabinki, więc radziłabym skoczyć… Na szczęście jest woda, więc sobie nic nie połamiemy… Chyba.


Skok nie był najprzyjemniejszą rzeczą pod słońcem. Woda była zimna i pełna kawałków zwłok, które jakimś cudem się tam znalazły. Co chwilę coś ocierało się o jej nogi.
- Nie powinieneś tu być. Nadal jesteś ranny, a wiesz jak to się może skończyć.
- Jakby co, masz nóż. Celuj w głowę - niezbyt ją to pocieszyło.
- Gdzie nauczyłeś się walczyć kataną?
- To był prezent od ojca. On mnie nauczył.


Przeprawili się przez wodę i po chwili dotarli do metalowych drzwi. Dziewczyna zapukała szybko trzy razy i odsunęła się. Po chwili mała dziurka została odsunięta, by ustąpić miejsca oku - Hasło.
- Żyrafy wchodzą do szafy.
Dziurka została zasłonięta a po chwili rozniósł się dźwięk otwieranych zamków. Po kilku sekundach masywne drzwi otworzyły się i weszli do środka.
W środku znajdowało się mnóstwo rzeczy. Kilkanaście rodzajów różnej broni palnej, białej, granaty a nawet odbiorniki wszelkiej maści. Amunicja pochowana w różnych pudełeczkach stała na półkach, a na środku pomieszczenia na starym, ale dobrze zadbanym drewnianym stole leżał nowoczesny laptop.


Jeszcze nigdy nie widziała tyle broni w jednym miejscu. Człowiek, który ich wpuścił zatrzymał się przy stole, więc mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Niczym się nie wyróżniał. Gdyby mijała go w tłumie, prawdopodobnie nie zwróciłaby na niego uwagi.


- Czego chcesz? - powiedział to zachrypniętym głosem jakby wczoraj nic innego nie robił tylko krzyczał w tych czterech ścianach.
- Visus. Co o nich wiesz? - oparła się biodrem o biurko.
Mężczyzna nerwowo poprawił swoją wypłowiałą czerwoną czapkę.

- To będzie Cię kosztować.
- To przysługa, którą mi wisisz od ostatniego spotkania.
- Dobra, ale najpierw chcę wiedzieć kim oni są - dodał, niepewnie spoglądając w ich stronę.


- Nikim ważnym, jeśli o to ci chodzi. A już na pewno nie jesteśmi z Visusa.
Facet dalej wyglądał na podejrzliwego. Popatrzył na nas jeszcze chwilę, ale chyba uwierzył. W końcu byliśmy tam z Kaito.


- Visus to firma, która tworzyła programy komputerowe, sprzęty wszelkiej maści.
- Tyle to i ja wiem.
- Wszystko byłoby dobrze, gdyby to było wszystko czym się zajmowali. Przez różne połączenia i fałszywe firmy posiadali jeszcze laboratoria badawcze. Chodzi plotka, że zajmowali się tam czymś nowym. Czymś co mogłoby zmienić oblicze świata. Nikt nie wie co to dokładnie było, bo firma zniknęła kilkanaście lat temu a z nią wszystkie zapiski. Nawet nie odnaleziono tych miejsc, w których rzekomo coś badano… no wiecie? Zasypane skałami przez trzęsienie ziemi.


Czyli te wszystkie teorie to prawda… Pomyślała, że skoro stworzyli to coś, to pewnie mogli to też zniszczyć. Dlaczego więc nic z tym nie zrobili?

- Skoro to oni stworzyli zombie, dlaczego tego nie naprawią?
- Bo może to jest to do czego dążyli?


___________________________________________________

Koniec kolejnego rozdziału! Wyjątkowo produktywny ten wrzesień :D Wykorzystujemy nasz wolny czas, by trochę nadrobić. Pewnie potem trudno będzie ze zrobieniem czegoś zwłaszcza, że maturka się zbliża. Na razie jest jeszcze 'lajcik', ale potem pewnie będziemy już rzygać zadaniami.
Do następnego! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz