Łączna liczba wyświetleń

środa, 16 listopada 2016

Rozdział XII: Co dręczy magów?

 Wreszcie po tylu miesiącach nadszedł nowy rozdział. Mamy nadzieję, że Wam się spodoba. Miłego czytania i dziękuję, że jeszcze ktoś pamięta o takim tam fanfiku :D
_____________

 Kolejny dzień okazał się lepszy od poprzedniego. Może dlatego, że znalazłam sobie cichutki kącik, w którym mogłam siedzieć i obserwować to dziwne jajko.
Szłam sobie dziedzińcem gdy nagle spostrzegłam jakiegoś gnoma skulonego w kącie. Postanowiłam obadać sprawę. Podchodząc bliżej zauważyłam, że to jednak nie jest gnom tylko Yuki. Yuki, która patrzyła ze skupieniem godnym złotego medalu, w jajko.
- Zobaczyłaś ducha czy co? - Oderwałam wzrok od jajka i skierowałam w jej stronę. Ale po chwili powróciłam do brutalnie przerwanej mi czynności. 
- Wiesz, że patrząc na nie, nie spowodujesz nagle narodzin tego, co jest w środku? - popatrzyłam na nią sceptycznie.
- I tak nie mam tu nic do roboty. Chociaż był taki moment, że oderwałam się od tej fascynującej czynności. Wyobraź sobie Yato biegającego po dachu na czterech kończynach.
Użyłam swoich szarych komórek by to zwizualizować, ale…
 - Ciężko mi to idzie… Ale jestem pewna, że widok był przekomiczny - zaśmiałam się - W ogóle Yato to klasa klauna sama w sobie.
- Patrz! Rusza się! - Jajko zaczęło się lekko kiwać, a z jego środka wydobywało się ciche stukanie. Okazało się również, że moje darcie twarzy doleciało do pewnych kocich uszu, bo Yato natychmiast pojawił się na miejscu.
- Mordują kogoś?
- Nie. To tylko odgłosy radości Yuki - wskazałam palcem na czarnowłosą.
- Ufff. A co się stało?
- Coś się wykluwa!
- Będziesz mamusią?
- Możecie stworzyć szczęśliwą rodzinkę z dzieckiem! - oparłam się o Yato.
- Widzę, że komuś się tu marzy bycie ciocią. Widać główkę! - Uśmiechnęłam się i zdjęłam kawałek skorupki z głowy czegoś siedzącego w jajku.
Urodziwe to to nie było… - Heh… podobny do tatusia - powiedziałam, jednocześnie dźgając chłopaka w żebra.
- Co to właściwie jest? - Zapytałem i jednocześnie pacnąłem Kaito w głowę.
- Skąd mam wiedzieć? Wygląda jak jaszczurka.
Stworzenie, które wygramoliło się z jajka było małe i całe pokryte łuskami. Jego oczka patrzyły ciekawie dookoła, a paszcza była pełna małych ostrych ząbków. Na grzbiecie miał coś na kształt nierozwiniętych skrzydeł.
- No… normalni ludzie mają chomiki, świnki morskie, psy, koty… - masowałam się w miejscu pacnięcia - ale ty masz małego smoczka! No powiem ci… nikt na dzielni nie będzie miał takiego.
- Chyba musimy przerwać ten pokaz. Właśnie usłyszałem gong…
- Musimy?
- Co to? Pora obiadowa? - sarkazm wylewał niczym Nil.
- No chodźże Yuki, bo cię tam zaciągnę.
- Dajesz! - Mimo niechęci powlokłam się za nimi z łuskowatym stworem na ramieniu.
Więc podreptaliśmy z dziedzińca w stronę wejścia.

- Oh, jak dobrze, że jesteście. Muszę wam szybko o wszystkim powiedzieć zanim będzie za późno.
- Słuchamy uważnie.
- Czarodzieja, o którym wspominałem możecie znaleźć w dziwnym lesie kilka dni drogi stąd. Uważajcie jednak, tam nic nie jest takie, jakie się wydaje, a ludzie zmieniają się - Dał nam mapę z zaznaczonym miejscem położenia tego “dziwnego lasu”.
- Czyli co? Mamy tam wejść, pogadać z kolesiem… może wyjaśnić mu parę spraw? Przekonać, że robi źle?
- Musicie zniszczyć jego księgę! To w niej drzemie cała jego moc. Jeśli księga nie zostanie zniszczona, wszystkich nas czeka zagłada!
- Dobra dziadek! Spokojnie, żebyś jeszcze zawału nie dostał zanim nie skończysz mówić.
- Zastanawia mnie tylko jak mamy ją zniszczyć? Przecież na pewno doskonale jej pilnuje. Podejrzewam, że do kibla też z nią chodzi. No i sam wspominałeś, że facet jest jednym z najpotężniejszych magów. Jakoś nie widzę nas jako tych wygrywających.
- Nie to, że jesteśmy słabi, ale… Facet chce zniszczyć wszystko plus mieszka w jakimś czarodziejskim lesie i my mamy go przechytrzyć? Jesteśmy tylko nastolatkami a nie tajnymi agentami jej królewskiej mości czy jakoś tak.
- Wyjątkowo się z tobą zgadzam. Yuki powiedz coś.
- Jak mamy tam iść to pójdziemy. Nie widzę problemu.
- Oślepłaś w nocy?
- To od tego gapienia się w jajko…
- Nie musicie przecież iść jeśli się boicie…
- Według legendy aby pokonać czarodzieja potrzebne są nasze zjednoczone siły.
- To już lepiej chodźmy zanim pan filozof zacznie wykład.
Yato rzucił się w stronę wyjścia jakby był na igrzyskach olimpijskich.
- Ech, niech kot przeciera szlaki - i poszliśmy wszyscy w stronę wyjścia. Mój naszyjnik był bezpiecznie schowany pod warstwą ubrań.
Nasi magowie wyruszyli w niebezpieczną podróż, nie wiedząc co ich czeka.

- Ej, teraz też zrobisz nam namiocik?
- Teraz to sam sobie zrób posłanie.
- Ale niemiła.
- Sam możesz sobie zrobić namiocik - powiedziałam z głupim uśmieszkiem.
Szliśmy jakąś polanką, na której rosły  różnego rodzaju chwasty powszechnie znane jako kwiatki. W powietrzu roiło się od robali zwanych powszechnie owadami.
- Niedługo zrobi się ciemno… Możemy się tu zatrzymać.
- Chętnie, łapy… nogi mi odpadają - Nie mogłam na niego patrzeć kiedy mówił, bo wtedy zawsze śmiesznie poruszał uszami - Coś cię bawi?
- Nieeeee… Nic.
Spojrzałam podejrzliwie na Yuki i Yato… Y&Y… prawie jak M&M.
- Po prostu śmieje się z twojej pięknej twarzy.
- Lepiej zbudujmy jakiś obóz.
- Skoczę po drewno, ale musisz mi wyczarować ogień…
- To idź, bo noc cię zastanie.
I zapanowała niezręczna cisza. Jedyne co było słychać to odgłosy owadów gdzieś w gąszczu.
- Poszukam czegoś do zjedzenia i do picia.
O mało co zawału nie dostałam… zapomniałam, że mamy dodatkowego gostka w naszej drużynie od siedmiu boleści.
I tak oto zleciało nam kilka dni naszej podróży. Pewnie byłoby tak dalej, gdyby nie pewne wydarzenie…

- Zgubiliśmy się!
- Że… co?
- O czym ty tam znowu gadasz? - spytałam poirytowana.
- Tutaj miała być ścieżka… A jej nie ma…
- Gdzie my właściwie jesteśmy? - Spojrzałam na kartkę papieru, którą dziadziuś nazwał mapą - Wygląda na to, że niedawno weszliśmy do tego “dziwnego lasu”.
- Dziwny las to nic innego jak częściowa iluzja. Ten czarodziej za pomocą magii tworzy obrazy i przenosi je do rzeczywistości.
- Czyli co? Nie możemy wierzyć naszym oczom?
- Trzeba skupić się na innych zmysłach… na razie jestem w stanie powiedzieć, że ścieżka jest w tamtą stronę - wskazał w kierunku jakiś drzew… nic dziwnego skoro jesteśmy w lesie. Dosłownie i w przenośni.
- Może ta jego filozofia nas stąd wyprowadzi?
Szliśmy i szliśmy itd. i pewnie jeszcze byśmy tak szli dalej, ale chyba nawet naszego filozofa zmysły zaczęły mylić.
- Stójcie!
- Co?
- Mam takie dziwne wrażenie, że nie powinniśmy iść dalej.
- Pewnie tak ci się tylko wydaje.
- Raczej nie. Z resztą mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje.
- Jesteśmy w wyimaginowanym lesie… co może nas obserwować? Koleś chyba nie bawi się w Big Brothera.
- Kto go wie? Może to jakiś stary onanista, który lubi chłopców?
- Czemu nas w to mieszasz?
- Yato! Nos w ruch!
- Że niby co?
- Jeśli on się tu gdzieś czai, na pewno go wytropisz!
- Weź kitę w łapki i poszukaj starego podglądacza z fetyszem - Yato mi posłał spojrzenie godne seryjnego mordercy.
- Czy ja wyglądam jak… Dobra nieważne. Nie mam zamiaru niczego dla was niuchać.
- Jak się będziemy tak kłócić, to on nas znajdzie zanim my go znajdziemy.
- Jesteś jedyną osobą z tej całej grupy, która ma możliwość wyniuchania zapachu...więc jeśli chcesz się kiedyś stąd wydostać to w twoim interesie będzie wziąć sprawy w swoje łapy - i posłał mu uśmiech sprzedawcy w mango.
- Ja mu zaraz… - W tym momencie Yuki złapała mnie za rękę. Zdziwiło mnie to na tyle, że zapomniałem co właściwie chciałem powiedzieć.
- Daj spokój. To nasza jedyna szansa…
- No dobra… Ale tylko ten jeden raz.
- Dziękujemy łaskawco!
Myślałam, że Yato będzie szedł z nosem przy ziemi (ah, te kreskówki). Jednak jemu wystarczyło wciąganie powietrza nosem w pozycji stojącej. Trzy razy miałam wrażenie, że mijamy to samo drzewo - ten mag chyba uwielbia łazić po tej kupie drzew.

Po szlajaniu się po lesie jakieś kilka godzin, które tak naprawdę były kilkoma minutami, wreszcie trafiliśmy na koniec lasu. Przed nami znajdowała się mała kamienna górka a na jej szczycie stał nie kto inny jak zapewne nasz mag. Miał na sobie zielony płaszcz. Na głowie założony miał kaptur, więc nie było widać jego twarzy.
- Witajcie - deja vu?
Zaczęliśmy się wspinać na górkę, ale gościa już na niej nie było. Za to za górką naszym oczom ukazał się ogromny kamienny zamek.
- On chyba nie myśli, że tam za nim pójdziemy?
- Co za typ… nawet nie został byśmy my się z nim przywitali.
- Musimy za nim iść… Trzeba znaleźć książkę.
- On o tym wie. I na pewno zastawił na nas jakąś pułapkę.
- Musimy mieć plan zanim wejdziemy do zamku.
- Nawet nie wiemy jak są ułożone pomieszczenia. Jaki plan chcecie opracować?
- Jedyne co mogę zaproponować to trzymanie się razem.
- Możemy się rozdzielić w poszukiwaniu księgi. Dzięki temu przeszukamy większą powierzchnię.
- Albo nie znajdziemy jej wcale… Nie musimy szukać księgi, wystarczy, że znajdziemy tego kolesia. Księgę na pewno nosi przy sobie.
- Nic to nie zmieni… Koleś się nas nie boi a i zabić też nie chce. Prawdopodobnie bawi się z nami w kotka i myszkę.
- Najlepiej tam wejdźmy i się rozejrzyjmy. Później coś wymyślimy.
Uznaliśmy to za dobry pomysł (kretyni) i poleźliśmy do tego zamku (głupki). Jednak w holu już ktoś na nas czekał (cholera).
- Czy to nie ten koleś stoi na szczycie schodów?
- Zacznijmy zabawę.
Co się działo potem… Yuki została wchłonięta przez podłogę, Kaito porwana przez dywan gdzieś w boczny korytarz, Shizuo chyba zabrany przez żyrandol, a mnie nagle ogarnęła ciemność…

Ocknęłam się z twarzą w podejrzanie wyglądającej poduszce. Jedyne nad czym się zastanawiałam w tym momencie to to czy te czerwone plamy to moja krew. Nie wiem co byłoby lepsze. Powoli wstałam z ziemi. Kto w ogóle zostawia poduszki na ziemi?! Otrzepałam się z kurzu a powiem wam, że było go sporo i rozejrzałam się po pokoju.
Ciemność dookoła mej zacnej osoby utwierdziła mnie w okropnym przekonaniu, że nie leżę w łóżeczku pod cieplutką kołderką. Nie sugerował tego również szkielet leżący obok. Usłyszałam głos.
- Zabawmy się.
Nagle cała piwnica zniknęła, a ja leżałam na wielkim placu bitwy. Wszędzie walały się flaki i odcięte kończyny. Obok mnie leżała Kaito, cała we krwi.
- Kaito! Kaito obudź się! - Brak reakcji.
- Yato! Co się dzieje?!
Leżał obok. Twarzą do ziemi. Nie miałam odwagi go odwrócić. Tylko wrzasnęłam na całe gardło.
To co zobaczyłam to w sumie nie był już pokój. To była stara wioska, w której razem z Yato trenowaliśmy pod okiem naszego sensei’a. Małe dzieci biegały, bawiąc się w tygo. Obraz spokoju i wiejskiej sielanki. Słychać było tylko śmiech i śpiew ptaków z pobliskiego lasu.
- A może by tak powrót do przeszłości?
Cała sceneria zmieniła się drastycznie. Domy płonęły jak pochodnie. Wszystko zamilkło. Można było usłyszeć jedynie dźwięk palącego się drewna a w powietrzu czuć było jedynie spaleniznę i krew. Pod jednym z drzew leżał mężczyzna.
- Nie poddawaj się. Dobrze Ci idzie i wierzę, że…
Wyciągnął w moim kierunku rękę, ale zanim zdążyłam jej dotknąć wszystko zniknęło.
Gdy się ocknąłem, usłyszałem jedynie nieludzki wrzask. Siedziałem przy drzwiach wejściowych, więc nie ruszyłem się w ogóle z miejsca. Ten wrzask…
- Yuki! Kaito! Gdzie jesteście?!
- Dobrze się bawią. Ty też będziesz.
- Myślisz, że ci się uda? - Poderwałem się z miejsca i ruszyłem w głąb budynku. Muszę je znaleźć.
Znalazłem się w starej bibliotece, w której uczyłem się za młodu. Przede mną siedziała moja macocha, która była jedną z najlepszych uczonych w zakonie. Specjalizowała się w magii związanej z ziemią. Uwielbiała kwiaty… i to na tyle, bo wszystkich innych nienawidziła z pasją godną … samej siebie. Pamiętam, że postanowiła w ten dzień nauczyć mnie sprawić, by jedna z jej róż wykiełkowała.
- Nie umiesz nic zrobić pożytecznego. Nie wiem dlaczego twój ojciec dalej cię tu trzyma. Gdybyś był moim synem to…
Przestałem jej słuchać już w tym momencie. Rozejrzałem się po bibliotece w poszukiwaniu zakapturzonego maga. Znalazłem go przy sekcji z księgami o sławnych postaciach zakonu.
- ...bezużyteczny, jedno wielkie rozczarowanie…
- Miałem się popłakać? Bo chyba nie dotarł do mnie scenariusz.
- Heh. Czyżbyś nie kochał swojej ‘matki’?
- To wszystko na co cię stać?
Przy następnym mrugnięciu znalazłem się na dachu.
- Świetnie.

Usłyszałem dziwne hałasy w jednym z pokoi, do którego się zbliżałem. Drzwi były zamknięte, więc je wyważyłem. Na szczęście drewno było spróchniałe.
- Kaito!
Zamrugałam kilka razy. Jak się okazało stałam na środku pokoju a w drzwiach stał Yato z czymś co u kogoś innego możnaby było nazwać twarzą zmartwionego człowieka.
- Co? Nie musisz się tak drzeć. Jeszcze martwa nie jestem na twoje nieszczęście.
- Co? Z resztą nieważne. Musimy ich znaleźć. Wolę nie wiedzieć do czego zdolny jest ten zboczeniec.
Ścisnęłam usta w wąską linię.
- To prowadź. Ja nie mam nosa jak owczarek niemiecki.
- Gdzie zboczeniec trzymałby swoje ofiary?
- W pokoju bólu albo lochach pełnych łańcuchów.
- Aaaalbo… W piwnicy. Chodź zanim postanowi się nami pobawić.
Znaleźliśmy schody które prowadziły w dół. W naszych maleńkich móżdżkach wykluło się przypuszczenie, że to mogą być schody do piwnicy.
Przynajmniej to, że cały czas schodziliśmy a nie wchodziliśmy sprawił, że ’tak, pewnie idziemy na dół’. Chyba, że to byłaby kolejna sztuczka pacana w płaszczu przeciwdeszczowym.
Na dole przywitała nas powódź szkieletów.
- Dobrze, że jednak nie jestem psem. Od rana nic nie jadłem.
- Jezus… Co wy wszyscy macie ze szkieletami?! - rzuciłam mordercze spojrzenie na pierwszego lepszego kostka.
- Yuki! Ej jak leciało temu chłopakowi? W końcu jego też chyba szukamy?
- Czego się drzesz?
- Wyglądasz jak trup. Wszystko ok?
- Ta.
- To co robimy z tymi klonami Rubik? - spojrzałam wymownie na te morze kostek i kosteczek.
- A co niby mamy zrobić?
Ruszyła w stronę wyjścia jakby nigdy nic.
- Na pewno wszystko w porządku?
- Masz problemy ze słuchem?
- PMS? - wzruszyłam ramionami i ruszyłam schodami w górę.
Poszedłbym za Kaito, gdyby do moich (czułych bądź co bądź) uszu nie doszedł jakiś hałas z korytarza.
- Pójdę to sprawdzić…
- Po co? Przecież byłam tam przed chwilą?
- Tak na wszelki wypadek. - Ruszyłem korytarzem kiedy poczułem dosyć solidne uderzenie w czerep - Pojebało cię?
- Nie patrz na mnie. To nie ja - powiedziałam i wyminęłam go. Rozejrzałam się po korytarzu, ale nic nie widziałam oprócz dziwnych i trochę niesmacznych obrazów. No i nie zapominajmy o tonie kurzu. Odwróciłam się w stronę Yato i Yuki.
- Idziecie?
- Tak.
- Nie? Coś mi tu nie gra. I nie jest to tylko mój bolący łeb. - W tym momencie korytarzem przydreptało łuskowate coś - Co on tu robi? Zapomniałaś o nim?
- O czym?
Podszedłem do drzwi, zza których wyleciało stworzonko i zobaczyłem… Yuki.
- Co jest kurwa?
-...Eee?
- Powiedz, że też widzisz dwie…
- Na twoje szczęście nie masz wstrząśnienia mózgu z oderwaniem od czaszki i wylotem na Hawaje - podeszłam bliżej do ciała leżącego na ziemi - To kolejna iluzja. Tylko pytaniem jest to… czy to w ogóle jest Yuki - spojrzałam na tą stojącą za Yato i tą leżącą na ziemi.
- Jesteś pewna, że to iluzja? Wygląda na dosyć żywą.
Kiedy kolejny raz otworzyłam oczy zobaczyłam Kaito pochylającą się nade mną.

- Co jest?.
- Ty mi powiedz - zmrużyłam oczy i gapiłam się na ‘Yuki’.
- Co się tak gapisz? Jestem goła czy co?
- Nie wiem czy byśmy tego chcieli… Ale w takim razie czym jest to… coś?
- Możecie mi powiedzieć czemu tam stoję?
- Co chciałam kupić jak pierwszy raz znalazłyśmy się  w mieście naszej gildii?
- Wstążki? Jak zwykle zresztą. Masz jakiegoś świra na tym punkcie.
- Szczerość to podstawa - Zaśmiałem się próbując coś zrobić z tą kopią. Niestety sama zniknęła - Znajdźmy naszego filozofa.
Nagle zza drzwi wyłonił się czerep pełen czerwonych włosów.
- Nie trzeba. Zaprowadziła mnie tutaj ‘Yuki’.
- Miło. W takim razie znajdźmy tego dziada i rozwalmy tą jego książkę.
- Jest 3 pokoje od nas… w tamtym kierunku - wskazał palcem w przeciwnym kierunku od tego, z którego przyszliśmy.
- Do dzieła!
- Oby to był ostatni raz, bo już mam dość zabawy w kotka i myszkę.



______________
Jeszcze pragnę powiedzieć (a może raczej napisać?) że 16 piździernika minął rok od powstania naszego bloga. Chciałam (Kaito) aby ten rozdział wyszedł właśnie w ten dzień, ale życie szkolne i pozaszkolne spowodowało, że było to niemożliwe. Źle. Byłoby możliwe, ale nie chciałyśmy rozdrabniać się w 15 rozdziałach by postać przeszła do tego samego miejsca XD
To tyle. Dziękuję jeszcze raz za cierpliwość w swoim i w Yuki imieniu <3
Do następnego.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz