Łączna liczba wyświetleń

piątek, 3 lutego 2017

Patatajanie na tęczowym jednorożcu czyli express do Yaoilandu cz.5

Od ostatniego patatajania minęło sporo czasu dlatego postanowiłyśmy odmóżdżyć siebie jak i Was :3

A więc mam zamiar przypomnieć, że nasz główny bohater myślał długo i intensywnie nad tym czy wysłać swą pociechę w ciemne czeluście edukacyjne, w których będzie się męczył przez kilka lat. Dla szerszego grona zwane są one inaczej szkołą.
Miłego czytania ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Wyszli z groty na pokrytą świeżym śniegiem ścieżkę i spokojnie udali się w kierunki zabudowy.
- Jip! – Pisnęło coś niedaleko nich. Harry odwrócił głowę i zobaczył małego polarnego lisa. To musiał być szczeniak, bo nijak nie wyglądał, jak dorosły osobnik. Poza tym był przerażająco puchaty!
- Lisek! - Pisnął Tancred i zanim Harry zaoponował już brnął w kierunku zwierzaka. Lisek tymczasem siedział sobie spokojnie i patrzył na nich błękitnymi oczkami. Chłopczyk dotarł w końcu do zwierzątka i pogłaskał je po głowie. O dziwo lisek zaczął się do niego łasić. Tancred wziął małego liska na ręce i wrócił do ojca. Popatrzył na niego z niemą prośbą.
Dobrze, że nie znalazł glizdy albo żmii, bo pewnie ją też by chciał przygarnąć…
Był niedaleko, ale jednak nie tak blisko…
Zima znowu zaskoczyła kierowców zaspami wielkości autobusów. Trzeba się było przedzierać.
Taki mamy klimat.



- Tancred, nie. -powiedział Harry. – To nie jest zwierzątko domowe. Kupię ci szczura jak chcesz.
- Ja nie chcę szczura! – Zawył chłopiec. – Ja chcę jego! – Dodał, a nawis śnieżny zaczął niebezpiecznie drgać. Harry spiął się przeczuwając lawinę.
Czego ma uczyć ten fanfik? Że wystarczy wydrzeć ryja i dostaniesz co chcesz?
Przepraszam bardzo. Ja tam staję przy Tancredzie. Dzieciak ma rację… też wolałabym lisa zamiast szczura. Pewno lata tam takich gryzonii pełno po tajnym zamku skrytobójców.
Jeśli tam jedno dziecko potrafi wywołać lawinę to niemowlaki chyba są zatykane kneblami, żeby się nie wydzierały…
Tatuś Snape ma sztukę spętywania opanowaną do perfekcji :D Tylko jeszcze musi z Harrym popracować nad kneblowaniem. SUPER NIANIA WERSJA HARD.
- Dobrze już dobrze! Ale nie krzycz, bo nas zasypie. – Poprosił wiedząc, że i tak przegra. Jego dziecko miało po prostu szatański głos. Mały potrafił wyć godzinami, jak sobie coś umyślił. Harry ze wstydem przypomniał sobie te kilka sytuacji, gdy sprawił dziecku lanie. Głównie to było za wpakowanie się w niebezpieczne sytuacje, przez które Harry był pewien, że dorobił się kilku siwych włosów.
A teraz zgodził się na puchatą kulkę futra w domu…
No Harry, jesteś mistrzem asertywności.
Nie mógł się oprzeć tym zielonym oczom ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Dziecko z szatańskim głosem… wyobraź sobie, że leży taki malec w łóżeczku i nagle mówi: ‘’Pora karmienia suko’’ XD
Tak w ogóle to dzieci się nie bije… Chyba że nie swoje ^-^
Oj tam...każdy przynajmniej raz w życiu dostał klapsa >.>
Telewizorem…
Tancred pisnął i przytulił się do niego, a potem szedł z liskiem na rękach, który wtulił się w niego zadowolony i sapnął. Doszli do miasteczka i pierwsze, co Harry zrobił to zabrał swojego synka i jego nowego pupilka do sklepu gdzie zwierzaka mogli zbadać, zaszczepić i kupić mu obróżkę ze smyczą. Harry stanowczo sprzeciwił się puszczaniu liska samopas i tu nawet krzyki Tancreda nie pomogły, ale dobre piętnaście minut tłumaczył dziecku powody swojej decyzji.
Następnie odwiedzili kilka sklepów, gdzie Harry kupił potrzebne im ubrania, kilka książek, owoce, trochę słodyczy i coś do zabawy dla synka jego nowego pupila. Westchnął tylko niosąc zakupy, podczas, gdy jego mali podopieczni baraszkowali przed nim w śniegu skacząc przez zaspy.
Szczepienie i badania w sklepie? A po mięso idą do fryzjera…
Baraszkowali… if ju noł łot aj min.

A teraz całkiem poważnie… cytując klasyka ‘’Tu nie jest salon damsko męski tylko kiosk ruchu… Ja-Ja tu mięso mam.’’
“Dla synka jego nowego pupila”... Cudowne rozmnożenie! Magic!
Mój mózg nawet nie był pewny czy to co widzi jest prawdą, czy tylko złudzeniem.

W pewnym momencie Harry miał wrażenie, że dostrzegł jakiś ruch pomiędzy domami. Spojrzał w tamtą stronę, ale niczego już nie dostrzegł. Pewnie jakieś zwierzę. Jego instynkt Walkirii nie alarmował go żeby to było coś niebezpiecznego.
- Tancred! Wracamy do zamku! –Krzyknął do synka. Chłopiec wziął liska na ręce i podbiegł go ojca, a potem obaj powoli ruszyli ścieżką w drogę powrotną nie zauważając utkwionych w nich ciemnych oczu.
Te piękne czarne oczy… Jak to instynkt go nie zaalarmował? Przecież podgląda go gwałciciel!
,,...wziął liska na ręce i podbiegł go ojca…’’ wiem… czepiam się. Ale tak na marginesie wspomnę, że ja już widzę drogę pierwotną a nie powrotną… jest źle.

Severus przeklinał siarczyście pod nosem. Kto by przypuszczał, że istniało na świecie miejsce, gdzie magia nie funkcjonowała normalnie? Cała grupa jakimś cudem dobrnęła do miasteczka, które tonęło w śniegu, a czym tutejsi mieszkańcy nie zdawali się w ogóle przejmować.
- Najlepiej rozdzielmy się i popytajmy miejscowych. – Zasugerował Remus. Hermiona od razu złapała Rona za ramię i pociągnęła go za sobą do najbliższego sklepu.
Że niby autorka zrobiła z Hermiony pustaka, który tylko by po sklepach biegał?

Spójrz na to z drugiej strony. Zachowała się jak prawdziwa przedstawicielka płci żeńskiej i nie poszła sama :D
Severus nie miał zamiaru na nic czekać tylko poszedł w górę uliczki wzdłuż domów i sklepów rozglądając się. Czuł się lekko podenerwowany. Jeśli naprawdę znajdą chłopaka to na pewno nie będzie to zbyt miłe spotkanie.
W miarę jak szedł uliczka rozszerzała się i przybywało ludzi krzątających się wokoło. Rozglądał się czujnie, dookoła, ale póki, co nie zobaczył niczego wartego uwagi. Jednak w pewnym momencie po drugiej stronie ulicy zobaczył dziwny widok. Mały chłopiec wskakiwał w zaspy śnieżne razem z małym białym liskiem, a zaraz za nim szedł młody mężczyzna ubrany w ciepłą skórkową kurtkę. Niósł spokojnie zakupy uśmiechając się do chłopca. Czarne włosy miał splecione w luźny warkocz, a zielone oczy miały wyraz ciepła, gdy patrzył na dziecko. I ta blizna na twarzy…
No Shit Scherlock… A coś ty myślał, że cię przyjmie i ucałuje jak dawno nie widzianego narzeczonego?

Dziwnym widokiem jest ktoś z zakupami? Ktoś kto się uśmiecha? W jakim ty świecie żyjesz?! Jeden punkt ulgowy za lisa… nie każdy może się pochwalić takim na dzielni.
Zielone oczy zaczną mi się śnić po nocach.
Nawet z nią i tak zmienionego Severus go rozpoznał. Nie ulegało wątpliwości! To naprawdę był Harry Potter! Ale kim było to dziecko. W pewnym momencie czarnowłosy podniósł głowę i rozejrzał się, jakby coś wyczuwał. Severus schował się szybko między domy. Usłyszał jeszcze, jak Potter woła dziecko, a potem chłopiec bierze zwierzaka na ręce i obaj idą do wyjścia z miasteczka.
Nie wiedział, co ma o tym myśleć. Czyżby chłopak dorobił się dziecka? Ale jakim cudem? Minęły cztery lata od jego zniknięcia, a ten mały wyglądał na jakieś trzy latka...
Cała krew odpłynęła z twarzy mężczyzny, gdy uświadomił sobie, jaka może być prawda. To po prostu było niemożliwe! Ten chłopiec nie mógł być… jego? Ale to by oznaczało, że ma syna.
I nadal nikogo nie dziwi FACET W CIĄŻY!!! Ja nie mam nerwów do tej logiki.
Kurwa mać. Niespotykane zjawisko a wszyscy wiedzą od razu, że był/jest w ciąży. Czemu nikt nie pomyślał, że Harry może zapłodnił jakąś dziewkę za pomocą swego narządu rozrodczego?! FACEPALM

Może widać po nim, że mógłby zapłodnić co najwyżej drzewo, bo nie ucieka? :D
Mogłaś oszczędzić mi tego obrazu w głowie. Teraz jak zamknę oczy to będę go widzieć.
Oparł się o ścianę czując jak robi mu się słabo. Co on miał o tym myśleć? Słyszał o przypadkach, gdy dwójka czarodziei miała dziecko w sposób naturalny, ale takie przypadki były tak rzadkie, że aż graniczyły z cudem. Normalnie potrzebny był specjalny eliksir czy zaklęcia. Odetchnął głęboko kilka razy zanim wyszedł na drogę i zaczął iść w kierunku skąd przyszedł. Musi powiedzieć dyrektorowi, że widział Pottera, ale dziecko przemilczy. Albus jeszcze dodałby dwa do dwóch i wiedziałby wszystko. A wtedy skandal, zwolnienie z pracy były murowane. O ile nie skończyłoby się to Azkabanem za gwałt na Złotym Chłopcu.
Widząc resztę grupy w całości mógł tylko zgadywać jak długo go nie było. Dopiero, gdy podszedł do nich powiedział cicho:
- Widziałem Pottera.
Czyli taka ciąża jest cudem, ale nikogo nie dziwi… FUCK LOGIC
Tak btw… Specjalne eliksiry… Magia wychodzi naprzeciw potrzebom ludzkości.
Czemu jak dowiedzą się o dziecku to od razu pomyślą, że Snape zgwałcił Emeralda? Nie rozumiem…

No tak, bo skandal to jego największy możliwy problem.
I tyle. Dwa krótkie słowa, ale podziałały, jak zapłon i ludzie zasypali go gradem pytań. Musiał powiedzieć, gdzie go widział, gdzie poszedł i czy to na pewno był on. Szlag go trafiał, gdy musiał im po kilka razy wszystko mówić. Popatrzył na Albusa, który stał zamyślony.
- Uspokójcie się. – Poprosił i wszyscy zamilkli. – Uważam, że teraz powinniśmy znaleźć jakiś nocleg. Dni teraz są tutaj bardzo krótkie, a my wszyscy jesteśmy głodni i jest nam zimno. Najlepiej, jak zastanowimy się na spokojnie, jak wejść do siedziby Walkirii i jak dowiedzieć się, co z Harrym.
Wszyscy musieli przyznać mu rację. Działanie pod wpływem emocji mogłoby się źle skończyć.
Co ten Dumbledore się tak rządzi? A co jeśli ktoś nie jest głodny ani zmarznięty? No i skąd pomysł, że w ogóle go tam wpuszczą?
Pierdzielony dyktator.
Ale oni wymyślą plan jak tam wejść. Może nie będzie on polegał na zapukaniu do drzwi wejściowych i udawaniu faceta od pizzy?


Powiedzą, że są z Biura Kontroli Smoków i przyszli sprawdzić czy smoki są umyte i mają zdrowe ząbki.
Sprawdzą czy ich jedzonko jest bezglutenowe i czy nie zawiera konserwantów?
- Tym bardziej – zaczął Remus. – że nie mamy pojęcia ile ich jest i jak ich twierdza jest strzeżona. Ktoś będzie nam musiał powiedzieć, jak się do niej dostać.
Dyrektor skinął głową.
- Rozpytywałem o to nieco. – Przyznał. – Walkirie mają tu gdzieś w okolicy ścieżkę, która prowadzi przez labirynt jaskiń do ich zamku. Musimy spytać jakąś Walkirię bezpośrednio, bo nikt z mieszkańców nie zna drogi.
- Czyli nie pozostaje nam nic, jak czekać aż ktoś z nich się pojawi? – Spytał Artur.
“Może jeszcze nas zabije! Ale będzie super!” Podsumowała Hermiona :D
Już pomijam tych strasznie gadatliwych osobników, którzy zdradzili tajną drogę do zamku…
Mieszkańcy nie znają drogi… to dobrze. Wiedzą tylko, że mają ścieżkę, która prowadzi do ich zamku. A! No i jeszcze tylko, że tam jest labirynt jaskiń… Jest bezpiecznie i przede wszystkim TAJNIE.

Ten fragment jest tak bezsensowny, że mój mózg nie wytrzymał. MINDFUCK
- Niestety. Nie mamy innego wyjścia. Miejscowi mówią, że Walkirie pojawiają się tu, co dwa - trzy dni w swoich prywatnych sprawach. Zasugerowali, żeby wypatrywać mężczyzny o szarych włosach związanych w cienkie warkocze. Zawsze chodzi w towarzystwie około siedmioletniej dziewczynki. Mówią, że to chyba jego córka… Ale nie wiedzą, jak się nazywa, bo Walkirie nigdy się im nie przedstawiają.
- Poszukajmy, więc noclegu skoro nic innego nam nie pozostało. – Zasugerowała, Hermiona. Mieli o tyle szczęście, że w jedynej gospodzie w miasteczku były wolne pokoje, z których normalnie korzystali nowoprzybyli dopóki się nie urządzili na miejscu. Zjedli kolację i rozeszli się na noc.
Ci ludzie niby nic nie wiedzą, ale podali w kij szczegółów…
Nigdy się nie przedstawiają to jak...jak, ja się pytam, wiedzieli, że to są Walkirie? Po tatuażu? Jezus Maryja… Jak oni są skryto-czymkolwiek to ja jestem Matka Teresa spod Monopolowego.

Mieli szczęście… Szkoda, że nie mieli rozumu. Gdyby go mieli, to by stamtąd spierdzielali.
Severus nie mógł jednak spać. Cały czas miał przed oczami obraz młodego mężczyzny ze szpetną blizną na twarzy i małego wesołego chłopca, który bawił się z liskiem. Poczuł dziwny ucisk w piersi. Jeśli jego przypuszczenia się potwierdzą to znaczy, że ma syna. On, który nigdy nie planował mieć dzieci. Nigdy nie wyobrażał sobie siebie w roli ojca. Co on by mógł przekazać takiej małej istocie? Był zepsuty życiem i zdawał sobie z tego doskonale sprawę. A sposób, w jaki ten chłopiec zawitał na ten świat… Tego sobie nigdy pewnie nie wybaczy.
Zasnął dopiero późno w nocy, a jego sny wypełnia dziecięcy śmiech….
Czemu on się martwi o to, czy wychowa to dziecko skoro… Pewnie nigdy nawet się do niego nie zbliży. Przynajmniej w całości.
Segzów się zachciało bez zabezpieczenia to teraz masz ci baba...chłop (?) los.
Jeśli ten śmiech pochodził z ust laleczki Chucky bądź Annabell, to chyba lepiej dla niego byłoby nie spać.
Co mu zależy skoro jest zepsuty życiem?
Harry nie mógł powiedzieć, że Falcon był zadowolony z faktu zwierzaka w zamku. Jego córka na widok liska od razu zaczęła od ojca żądać własnego pupilka. Harry czym prędzej złapał Tancreda i liska pod pachy, po czym uciekł do swojego pokoju. Nie miał zamiaru być świadkiem kłótni swojego przełożonego z ukochaną córeczką. Mała Cecylia była jeszcze bardziej uparta niż jego syn. Co to się z tymi dziećmi teraz działo? Postawił obu na dywan i oczywiście obaj natychmiast zaczęli się tarzać po podłodze, włazić pod łóżko i ogólnie demolować pokój. Czarnowłosy z całych sił starał się nie huknąć potężnie na dziecko. Po dłuższej chwili i kilku głębokich oddechach machnął ręką i poszedł po obiad. Zjedzą dziś w pokoju.
Czy wszystkie Walkirie to takie cipy pod względem wychowywania dzieci? Ja wiem, że brzdące potrafią nieźle nakłonić do swojego zdania, ale no kurde… Oni potrafią zabić gościa na ulicy pełnej ludzi, a nie potrafią odmówić małym dzieciom.

Rozpierdziela pokój dlatego w nim zjemy… A potem się dziwi, że jak macha ręką na wszystko to wyrośnie na… sami sobie dokończcie.
Na drugiego Snape’a! I zgw… Nieważne.
Idąc znowu zaczęły nachodzić go myśli, których sobie nie życzył. Było to jednak silniejsze od niego. i nie mógł się powstrzymać był nie myśleć o tamtej nocy od czasu do czasu… Zatrzymał się i przyłożył czoło do zimnej kamiennej ściany. Wziął kilka głębokich oddechów zanim ruszył dalej. Zszedł schodami do kuchni, gdzie kilka skrzatów domowych przygotowywało obiad. One też były wyrzutkami i tutaj znalazły swój azyl na stare lata. Podziękował biorąc od nich tacę z jedzeniem i wrócił do pokoju.
Z pierwszego zdania wynika, że myśli Harrego szły i nagle zaczęły go nachodzić. Nie mam więcej pytań.

Zrobiło mu się gorąco czy jak? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Wieczorem, kiedy już położył dziecko spać i sam leżał w łóżku zaczął myśleć nad swoim życiem. Miewał takie momenty, co jakiś czas, gdy myślał o Ronie i pozostałych Weasleyach, o Hermionie, Remusie, Tonks… O swoim małym chrześniaku, który był niewiele starszy od Tancreda. Gdyby wtedy nic się nie wydarzyło, gdyby miał ze sobą różdżkę… Zacisnął zęby. Teraz mógł sobie gdybać. Co się stało to się nie odstawie. Zawinął się w kołdrę i położył się wygodniej czekając aż zmorzy go sen.
Czyli Snape’a różdżką by zaciukał… Ale za Voldemortem płacze. Co tu się dzieje?

,,...zaczął myśleć nad swoim życiem. Miewał takie momenty, co jakiś czas…’’ uff bo już zaczęłam się martwić, że nie przejawia to wyższych funkcji życiowych.
Szkoda, że tylko co jakiś czas myślał.

Ron wzdrygnął się, gdy kolejny smok przeleciał nad nim. Było ich tu pełno. Charlie miałby tutaj raj. Kilka razy widzieli Walkirie dosiadające smoków, ale woleli ich wtedy nie zaczepiać. Dopiero po 3 dniach mieli dość szczęścia, że zobaczyli mężczyznę o szarych włosach w towarzystwie małej dziewczynki.
Mała biegała od jednego sklepu do drugiego i co jakiś czas udało jej się naciągnąć ojca na jakiś drobiazg. Musieli poczekać na dogodny moment. Kiedy dziewczynka weszła do jakiegoś sklepu, a jej ojciec został na zewnątrz Albus podszedł do niego.
Dobrze, że nie przystepował do rytmu Gangnam Style.
Zawsze można było do tego :)
Jeju...już przez chwilę miałam wrażenie, że chcą porwać dziecko…
Dobry plan! Przynajmniej mieliby kartę przetargową. A tak, to poszli jak te barany na rzeź.
Jeszcze ich pobije swoimi ruchami, których nauczył się z książki ‘Jak być beznadziejnym ass-assinem’
Jeśli Falcon miał jakąś słabość to była to jego córka. Niespecjalnie umiał małej czegokolwiek odmówić. Więc znowu pozwolił jej wejść do sklepu, a sam został na zewnątrz czekając. Mała była na tyle duża i samodzielna, że stwierdził, że da sobie radę z wyborem sukienki czy co ona tam chciała. I wtedy podszedł do niego ten starzec z długą brodą.
- Dzień dobry. – Powiedział. – Czy moglibyśmy porozmawiać?
Falcon zmierzył go wzrokiem i skinął głową.
Ci ludzie są mordercami czy agentami ubiezpieczeniowymi? Od razu mógł się zgodzić na odśpiewanie Dumki na dwa serca.
A pierwsze pytanie jakie zadał to: Czy wierzy Pan w naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa?
Randomowy obrazek na pocieszenie ;)


-To bardzo delikatna sprawa… - zaczął starzec niepewnie. – Szukam kogoś. Ta osoba zaginęła kilka lat temu, a ostatni raz widziano ją tutaj. Chciałem spytać czy nie wie pan czegoś na ten temat. – Wyjaśnił.
- O kogo dokładnie chodzi? – Spytał po chwili Falcon.
- O tą osobę… -powiedział starzec pokazując mu zdjęcie czarnowłosego chłopca o zielonych oczach. Falcon uniósł brwi rozpoznając na nich chłopaka, którego znalazł cztery lata wcześniej w górach niedaleko zamku.
- Po, co go szukacie? – Spytał wprost nie bawiąc się w uprzejmości.
Jesteśmy z magicznej sieci komórkowej i od kilku lat szukamy go żeby zaprezentować mu naszą super-hiper-ultra-zajebistą ofertę.
Za jedyne 999.99$

- Cztery lata temu chłopak zniknął nic nikomu nie mówiąc. To było w nocy, zostawił tylko list, że coś się wydarzyło i, że musi odejść. – Wyjaśnił Albus.
- Coś to bardzo delikatnie powiedziane. - mruknął Falcon pod nosem. Już dawno domyślił się, że niechęć, Emeralda do seksu ma podłoże w czymś złym, czego efektem był jego mały synek.
- Rozumiem, że pan go zna. - ciągnął starzec. – Chcielibyśmy z nim tylko porozmawiać i dowiedzieć się, co się stało.
- Myśli pan, że od tak wpuszczę pana do zamku? – Spytał patrząc na niego z niebezpiecznym uśmiechem. Albus poczuł się bardzo niepewnie. Od tego mężczyzny biła niebezpieczna siła.
“Baldzo plosię” Zamrugał Dumbledore swoimi długimi rzęsami.

A Falcon wręcz rozpuścił się w wielką kałużę zmiękczonego zabójcy.
Tak w ogóle to staruszek też jest nieostrożny wyjawiając takie szczegóły. A ten Falcon, jaka domyślna bestia.

- Ależ… Nie to miałem na myśli. – Zapewnił szybko. – Zależy nam na jego dobru. Szukamy go od czterech lat i dopiero teraz wpadliśmy na trop. Bardzo proszę. Ten chłopak jest dla mnie jak wnuk, którego nigdy nie miałem.
Falcon milczał dłuższa chwilę.
- Za godzinę przy wylocie z miasteczka. – Powiedział i odwróciwszy się wszedł do sklepu, gdzie wśród ubrań buszowała jego córka.
- Jak go dopadnę to wyduszę z niego choćby siłą, dlaczego odszedł… - mruczał, Ron, gdy szli krętymi korytarzami jaskini do zamku Walkirii.
Tak. Po. Prostu. To czym oni się martwili? Równie dobrze mogli mu powiedzieć, że chcą naprawić pękniętą rurę w zamku.

I cały misterny plan w pizdu. Na ciul wymyślać plany, zastanawiać się co tu zrobić… wystarczy ładnie poprosić. Maniery się przydają drogie dzieciaczki.
Tak jak uprzedził ich Falcon, droga nie należała do łatwych ani przyjemnych. Jeśli się jej dobrze nie znało można było z łatwością skręcić nogę lub, co najmniej upaść. Miejscami ściany się niebezpiecznie zwężały, czasem trzeba było pochylić głowę, jeśli chciało się uniknąć guza. W końcu jednak wyszli z jaskini i ich oczom ukazał się potężny kamienny zamek wbudowany w niemal pionową skałę. Przeszli ścieżką na występ skalny, na którym zbudowano taras. Aktualnie siedziało na nim kilka smoków i łypało groźnie na nowo przybyłych.
- Uch… - mruknął Fred. – Czuję się jak potencjalna przekąska… - przyznał patrząc na smoki, gdy przechodzili obok nich do bramy zamku. Falcon gwizdnął i brama została otworzona. Weszli przez nią na wielki kamienny dziedziniec, gdzie leżało sobie kilka młodych smoków. Aktualnie Walkirie zapinały im uprzęże. Wszyscy nowoprzybyli zrobili wielkie oczy na taką poufałość z wielkimi gadami.
Czyli wystarczy gwizdnąć i brama się otwiera? Oni by tam spokojnie sami weszli.

To jest tajny kod! Gwizdnięcie na odpowiednich falach! Nie znasz się po prostu! To jest najbezpieczniejszy system zabezpieczeń na świecie!
Molly jęknęła przerażona, gdy mały, może trzyletni chłopczyk w najlepsze siedział sobie na łapie jednego ze smoków i stamtąd rzucał piłeczkę małemu białemu liskowi, który biegał za nią radośnie popiskując.
Severus poczuł, jak serce zaczyna mu bić szybciej. To był ten chłopczyk, którego widział z Potterem. Teraz miał na sobie kurteczkę z kolorowych skórek. Kaptur miał podbity futerkiem, ale aktualnie nie miał go na główce i było widać czarne rozwichrzone włoski, uroczo podkręcające się na końcach. Zielone oczka popatrzyły na nowoprzybyłych ciekawie i Severus omal nie jęknął. Kształt oczu był identyczny, jak u niego, ale kolor mały miał po Harrym.
Kolorowych skórek? Trochę z krowy, trochę z dzika, inna część z żyrafy i już można ubrać dziecko do szkoły.
A on wchodzi do niej ubrany cały na.. różowo. Oczywiście w różnych odcieniach.

Severus chyba zdziadział skoro rozczulają go oczy dziecka. Przecież on nienawidzi dzieci.
Nie zdziadział. Zamienił się jedynie w wielką piankę :)
- Rany… -mruknęła Hermiona. – Jak miniaturka Harry'ego. – Powiedziała wskazując na dziecko. Falcon zerknął na nią. Nie znał prawdziwego imienia ojca chłopaka, ale umiał dodać dwa do dwóch. Tak samo jak domyślał się innych rzeczy, o których póki, co wolał głośno nie mówić. Zamiast tego powiedział:
- Dobrze się składa… Tancred! – Zawołał do chłopca, który popatrzył na niego pytająco. – Zawołaj tatę.
- Tatę? – Spytał Albus zaskoczony, gdy mały skinął główką i zniknął w wejściu do zamku. Mały lisek pobiegł od razu za dzieckiem.
- Czy jest coś, o czym powinniśmy wiedzieć? – Spytała Hermiona drżącym głosem.
Pewnie uśmiałaby się z całej historii.

Tancred był zapewne zdziwiony, że ktoś teraz jego mamusię nazywa tatusiem. A tak z innej beczki to cieszę się razem z Falconem, że potrafi dodawać do 4. Błyszczysz dziś swą inteligencją.
- Nic, co ja miałbym wam do powiedzenia. – Stwierdził Falcon stanowczo. – To chwilkę zajmie zanim mały go znajdzie. Ale pewnie jest w pokoju albo w Sali treningowej.
- Ale przecież… -zaczęła Molly nie wiedząc, jak ma ubrać w słowa to, co chciała powiedzieć. – Ile ten chłopiec ma lat? – Spytała zamiast tego.
- Tancred? Skończył w marcu trzy latka. – Powiedział Falcon spokojnie. Zauważył, jak mężczyzna o czarnych włosach zbladł nieco. Czyli miał teraz pewność. Tylko nie wiedział czy młody mężczyzna został porzucony, wykorzystany czy był jeszcze jakiś inny bardziej brutalny powód? Falcon przypuszczał, że niedługo dowie się prawdy, o która nigdy nie pytał. To nie była jego sprawa.
Czyli, jakby zbladła Hermiona albo Ron, to podejrzewałby ich o gang bang?
Threesome XD A następny level to porzucenie z wykorzystaniem.

- Trzy latka…? W marcu? – Krzyknęła Hermiona. – Ale to by znaczyło, że… Harry zdradzał Ginny? Niemożliwe! On taki nie jest! – Lamentowała dziewczyna w najlepsze, gdy dało się słyszeć odgłos kroków zmierzających w ich stronę i dobrze znany im głos:
- Tancred! Zmoro ty moja! Co znowu wymyśliłeś, że mam szybko iść?
Wszyscy wstrzymali oddech, gdy z zamku wyszedł młody mężczyzna o długich czarnych włosach związanych w niedbały warkocz. Ubrany był w czarną skórę. Zielone oczy, tak im znajome patrzyły teraz jakoś tak zimno, a twarz szpeciła blizna.
Tatusiu, Tatusiu, Do zamku przyszły jakieś pedały!
XD nie mogę
A tak btw to jeżeli według Harrego to jest szybko to chyba nie widział jak pędzi facet do swej dziewczyny (nawet w trudnych warunkach)

Zielone oczy otwarły się szeroko, kiedy dotarło do niego, kogo ma przed sobą.
- HARRY! – Krzyknęła Hermiona i rzuciła się na niego. Zanim zdążył zareagować dziewczyna objęła go mocno. Harry zrobił jedyną rzecz, jaką mógł w takiej sytuacji. Zemdlał.
Hermiona zamrugała oczami, a potem krzyknęła, gdy poczuła, że przyjaciel osuwa się jej w ramiona.
- Harry! Harry, co z tobą? – Panikowała. Natychmiast doskoczył do niej Falcon i wyjął jej z rąk bezwładne ciało.
- Emerald… To nie pora na przerwę w życiorysie! – Powiedział stanowczo, by następnie chlasnąć chłopaka w twarz z otwartej dłoni. Molly i Hermiona jęknęły cicho, ale o dziwo Harry zaczął powoli dochodzić do siebie.
- Ale… Ale co… - zaczęła dziewczyna.
Jajco!!!!
,,...zaczął powoli dochodzić…’’ i tym optymistycznym akcentem kończę swoją wypowiedź, bo już nie mam szarych komórek.


Tym optymistycznym akcentem zakończymy wyprawę do… W sumie nie wiadomo, ale mniejsza z tym. Już w następnym odcinku dowiemy się czy Harry przeżył spotkanie z morderczym przytulasem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz