Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział specjalny: Boże narodzenie 2015: Ulepimy dziś bałwana?

Święta się zbliżają, a ja dalej nie mam prezentów… Wszyscy w gildii ochoczo podnieśli swoje zacne cztery litery i tłumnie, jak stado baranów, ruszyli w stronę sklepów i sklepików.
Zamieszanie już od rana. W mieście nie można się obrócić żeby na kogoś nie wpaść. A dzieciaki szalały już od rana. Miałam dość wysłuchiwania, jakie prezenty dostaną.
Z racji tego, że zaczął padać śnieg, Nashi podbiła do mnie z miną “Ulepimy dziś bałwana?”.
Uwielbiam bałwany i śnieg! Od razu próbowałam przekonać do tego Kaito.
Nim zdążyłam dobrze postawić nogę w gildii, dwie pary rąk złapały mnie za łokcie i pociągnęły do tyłu. Zatrzymałyśmy się dopiero przy największej kupie śniegu.
- O Boże… tylko nie to.
- No, proooooszę. Wiesz, że to uwielbiam - Minka szczeniaka nr. 3 - Dzieciaki będą miały radochę.
W tym samym momencie zobaczyłam kupę małych rączek, nóżek i włosów, pędzącą w naszą stronę niczym burza śnieżna.
W ostatnim momencie obie odskoczyłyśmy, bo inaczej skończyłybyśmy jako mięciutki dywanik pod nóżkami szanownych małych potworków. Ścigały się w stronę wielkiej zaspy aby uroczyście wbić się w nią FEJS FIRST. Szybko wpełzły do środka dużej kupy śniegu i niczym żarłacze białe w wodzie, tak one pływały w zaspie.

Inni członkowie chyba też lubią bałwanki, bo zaraz ustanowili konkurs na najlepszego bałwana. Ale to oczywiście nie byłoby Fairy Tail, gdyby ktoś nie wszczął awantury. W środku budowy rozgorzała największa bitwa na śnieżki jaką kiedykolwiek widziałam. A najbardziej spodobała się… No zgadnijcie komu? Jak dostaniesz śnieżką od Kaito, to szukaj zębów w śniegu.
Wreszcie można się wyżyć. Szczególnie po incydencie z sąsiadką spod 3. Zaczęła mi narzekać, że nie sprzątam klatki, a syf wnoszę. Tylko pominęła jeden szczegół… zawsze wchodzę oknem. Tak to jest jak się klucze zgubi.
Ale wracając do epickiej bitwy na śnieżki, która ma miejsce. Postawiłam sobie za cel trafienie każdego, który mi się pokaże.
No i na celowniku pojawił się Yato (R.I.P.). Nieźle zarył paszczęką w śniegu. Na pewno się tego nie spodziewał.
Wybuchłam maniakalnym śmiechem niczym atomówka. Padłam na plecy i śmiałam się aż mnie brzuch bolał. Przestałam na chwile, ale nie mogłam z tego jaką minę zrobił patafian po dostaniu śnieżką.
- Szkoda żeś się nie widział - powiedziałam w przerwie między jednym śmiechem a drugim.
Uznałam, że to idealna chwila na atak. Kaito oberwała w plecy i wylądowała w śniegu. Zdaje się, że już jej nie było do śmiechu. Za to ja tarzałam się po ziemi. I nie tylko ja.
- Właśnie widzę. Chyba wyglądałem podobnie do ciebie.
- O nie! Tylko ty potrafisz wyglądać jednocześnie jak wkurzony niedźwiedź i koteczek w jednym - Powiedziałam jednocześnie robiąc aniołka w śniegu.

Świetnie się bawiliśmy. Po lepieniu bałwanów nadszedł czas na strojenie ogromniastej choinki stojącej w gildii. Była NAPRAWDĘ ogromna.
Sięgała od podłogi do sufitu. Wielgachna choina co to ją tylko na national geographic można oglądać. Wyciągnięto wszystkie bombki, łańcuchy, gwiazdki, aniołki, sznurki i inne duperele, które można powiesić lub owinąć na choince. W rogu stała krzywa wieża z pudełek po ozdobach. Wszystkie zostały wydane w ręce członków, którzy mieli je powiesić sami.
Bez magii mogłoby to sprawić nie lada problem. Na szczęście magia jest nieodłącznym elementem naszego życia. Kilka sztuczek z powietrzem i ozdoby lądowały tam gdzie trzeba.
Oczywiście dzieciaki miały problem, bo jeden drugiemu ‘miejsce zajmował na drzewku, a było moje, jak możesz, foch z przytupem, giń frajerze’. Więc na środku gildii wybuchła awantura między Ur a Nashi. Ech… magia świąt.
Te małe się wiecznie kłócą. Mam podejrzenia występowania u nich zaburzeń psychicznych na tle nadpobudliwości. Najlepsze jest to, że chłopaki zawsze patrzą na nie jak na ufoludy. Gdy choinka była już od góry ubrana musiałyśmy wziąć dzieciaki na barana żeby mogły powiesić ozdoby niżej bez używania magii.
Wszystko byłoby fajnie gdyby nie kopniak w brzuch od Ur, gdy siedziała mi na barana. Z Shaiem było już inaczej. Nie wiercił się, nie kopał… zwyczajnie powiesił swoją bombkę i przez kolejne pięć minut gapił się na nią, bez mrugania, z iskierkami w oczach. Wiem, że nie mrugał, bo sama nie mrugałam. Nie chciałam tego przegapić. Ten dzieciak jest słodki, a zarazem dziwny w chuj i trochę. Mimo tego z tej całej gromadki lubię go najbardziej.
Reiji był cholernie ciężki. I, na moje nieszczęście, miał pełno bombek do powieszenia. W pewnym momencie myślałam, że runę na podłogę razem z nim. Kaito była zajęta podziwianiem Shaia. Ale nadszedł mój ratunek!
- Ja go wezmę - Znowu on. Łazi za mną jak piesek.
- Śledzisz mnie?
- Ależ skąd - Zabrał balast z nogami z moich biednych pleców.

Już wszyscy powiesili swoje bombki oprócz nas. Zabrałyśmy swoje bombki i powiesiłyśmy na najniższej gałęzi drzewka świątecznego. Wszyscy odsunęli się od drzewka na kilkanaście metrów i podziwiali swoją pracę. Choinka rozbłysła na wiele kolorów tęczy.
- Patrzcie! Spadająca gwiazdka! - krzyknęło jedno z dzieci. Wszyscy, jak jeden mąż, odwrócili się w jego stronę.
To był piękny widok. Staliśmy tak wszyscy razem. Nawet Kaito nie uciekała od swojego rywala. Poczułam się jak z rodziną.
Po czym wpadłam na genialny pomysł. Wszyscy już zasiadali do żarcia, dzięki czemu mogłam się ukradkiem wymknąć. Wlazłam na dach i pobawiłam się w fajerwerki.
Za oknem wybuchały fajerwerki. Przestano jeść, żeby zobaczyć różne kolory, wzory i efekty. Po chwili jednak głód przezwyciężył wszystko.

Wszyscy przy stole jedliśmy różne potrawy. Przeplatane było to z żartami o tle seksualnym, i wierzcie mi, jeżeli mówię tło, mam na myśli cały żart. Nie obyło się bez rozmów o polityce, bo jakże by inaczej. Klub seniorów aka Stare-Dupy-Co-Się-Ledwo-Kupy-Trzymajo prawie swoich gibisów nie wybiły w czasie poważnej dyskusji na temat pogodynek.
Gdy wróciłam, większość talerzy było opróżnionych. Zasiadłam sobie na ławeczce, jednocześnie rozdzielając Kaito i Yato, którzy już chyba trochę wypili, bo chcieli się napieprzać po twarzach. Z gracją krowy nałożyłam sobie górę jedzenia i zaczęłam zajadać jak dziecko z Etiopii.
Po tym, jak wszyscy się najedli, ktoś włączył kolędy…. I zaczęło się! Śpiewanie, a raczej wycie na całe gardło, bo tak. Z alko na stole już niektórzy mieli różowe policzki. Zaczęła się zabawa dużych dzieci… Zostałam ściśnięta razem z Yato do Yuki.
Siedziałam między dwoma alkoholikami, którzy walili jak gorzelnie. W dodatku znowu próbowali się kłócić, przez co oboje dostali po głowach.
Nadeszła najlepsza część.

PREZENTY
Kupiłam Kaito kilka wstążek i trochę ciuchów. Dobrze, że ona to lubi bo nie wiedziałabym co jej dać.
Spędziłam sporo czasu przed świętami na szukaniu prezentów. Nie wiedziałam co mam kupić…
Dla Yuki kupiłam książkę, w której zawarte były wszystkie tajniki magicznej przemiany ubrań i włosów. Myślę, że jej się przyda.
Każdemu z dzieciaków dałam po pluszaku. Igneel dostał małego smoka, Nashi różowego kota, Ur dostała Śnieżynkę, Reiji dostał małą piłkę a Shai - zamek.
Został jeszcze tylko jeden z nich…
- Wesołych Świąt patafianie! - powiedziałam radośnie wpychając mu w ręce prezent.
Spojrzał na mnie zdziwiony ,jakby mu przed oczami baletnica 80-letnia zatańczyła na rurze.
Rozpakowywał zawiniątko z takim namaszczeniem, jakby trzymał w rękach planetę pełną małych ludzików.
WRESZCIE
Papier rozpakowany. Wyjął z pudełka łańcuszek z krzyżykiem.
- Kiedyś taki miałem… - Patrzył na niego jak na cudo.
- Wiem, że miałeś, ale nie byłam pewna czy… - powiedziałam niepewnie jednocześnie drapiąc się po karku.
- Dzięki - Wyglądał jak dziecko, któremu ktoś oddał zgubiony samochodzik.
- Ja dla ciebie nic nie mam…
- Nie szkodzi. To i tak najlepsze święta.
Nikt nie miał dla niego prezentu oprócz Kaito. Wpadłam na pewien pomysł. Gdy poszedł usiąść gdzieś w kąciku, zaciągnęłam mą drogą przyjaciółkę i mini-przedszkole w jego stronę. Nadal wyglądał na przybitego, choć nie tak, jak wcześniej.
Szepnęłam Nashi kilka słów do ucha.
- Tak, grupowy uścisk! - Banda dzieciaków natychmiast zwaliła mu się na łeb.
Miał taką minę, że zaczęłyśmy się śmiać.
- Rozchmurz się! Pierwsze święta, które świętujemy z gildią… powinieneś mieć uśmiech od ucha do ucha! Nie mów mi, że mam się prosić...
- Może go przytul? - Zmrużyłam ironicznie oczęta - Zaraz się rozchmurzy.
Przygryzłam wargi i otworzyłam ręce w geście ‘’ Przyjdźcie do mnie wszyscy…’’ z Mt 11. Spojrzał na mnie jak na kosmitę w sombrero - Nie będę się prosić - powiedziałam, jednocześnie podchodząc bliżej.
In the same time zaczęłam się skradać z drugiej strony. Chłopak chyba się przestraszył, bo zaczął uciekać. Goniłyśmy tak za nim kilka minut, a podpici ludkowie mieli z tego niezły ubaw. Oczywiście dzieciaki musiały do nas dołączyć.
Biegaliśmy tak po całej glidii aż w końcu udało mi się złapać go za rękaw. W momencie przytuliłam delikwenta, który próbował mi się wyrwać. Zza jego pleców nadciągała Yuki, która niczym ninja zakradła się do nas. I w taki o to sposób powstało ludzkie ciastko drogie dzieci! Chłopak momentalnie zesztywniał i przez cały ten czas nawet palcem nie kiwnął.
Później, jak zawsze, chlaliśmy na potęgę (nasza trójka i dzieciaki na szczęście tylko sok). Rano podłoga mieniła się kolorkami przetrawionych dań, wszędzie walały się papiery po prezentach. Obudziłam się na podłodze pod ścianą, otoczona ze wszystkich stron dzieciakami. Nawet nie pamiętałam jakim cudem znalazłam się w takiej pozycji.
Obudziłam się obok Yato. O mój Boże, dlaczego?! Na mojej twarzy pojawił się wyraz pełen oburzenia/szoku/dlaczegoja?!/czo się gapisz, bo w tym samym czasie do żywych wrócił Yato. Jemu to też nie przypadło do gustu. Z prędkością światła zebraliśmy swoje zacne zwłoki z podłogi i poszliśmy w stronę kolejnych ruszających się zwłok.
- Ale mnie plecy bolą - Oho, nadeszli - A wy co? Wyglądacie, jakbyście się mieli zaraz pogryźć. Znowu będziecie się kłócić?
- Nie… Po prostu współczuje przyszłemu partnerowi Yato… Jesteś strasznie niewygodny.
- Sugerujesz mu, że będzie miał chłopaka?
- Nie? Mówię ogólnie o partnerze… Nie miałam na myśli płci.
- Tak to się kończy, kiedy wymaga się ode mnie myślenia z rana. Trzeba by tu posprzątać… Na kogo to zwalimy?
- Skąd mam wiedzieć? Ja tam zaraz idę… muszę pogadać z sąsiadką spod 3 - skrzywiłam się mimowolnie.
- Za to ja mam ochotę na ciepłą kąpiel i zapoznanie się z moją książeczką.
- Wiedziałam, że ci się spodoba - wyszczerzyłam się jak głupi do sera.
- Mam nadzieję, że ciuchy, które ci dałam, będą kiedyś noszone… Nie tak, jak te, które kupiłaś, a i tak ich nie nosisz.
- Jasne… przecież nigdzie mi się nie śpieszy… Będę chodzić i w tym, i w tym - spojrzałam na Yato, który jakoś tak dziwnie nie ruszał się w ogóle.
- Chyba nie jest zainteresowany naszą rozmową…
- Hmm… Mówiłyście coś?
- Pora na pobudkę Śpiąca Królewno - uderzyłam go lekko w ramie.
- Zostało jeszcze dużo śniegu, może wezmę gdzieś dzieciaki.
- Weź je na lodowisko.
- Chyba lepiej będzie wziąć je na sanki gdzieś z dala od ludzkości. Jak rozumiem, nie idziesz z nami?
- Hmmm… A co mi tam! Jak coś to poćwiczę swoją celność. Nie trafiłam cię tyle razy, ile chciałam Yato.
- Będziesz się na nim cały czas wyżywać?
- Nope - powiedziałam radośnie i pociągnęłam go za ramię w stronę wyjścia - Zabierz dzieci! A ja z patafianem idę po sanki.
- Biedny chłopak… Dzieciaki idziemy na sanki!
Tornado wyleciało przez drzwi. To był długi dzień.

Yato przez resztę zabawy chował się za drzewami, bo po wychyleniu się, natychmiast stawał się celem Kaito. Dzieciaki oczywiście bawiły się na swój powalony sposób. Kilka razy trzeba je było rozdzielać, ale ogólnie było fajnie. Najgorzej, kiedy śnieg się stopi. Dzieciaki znowu będą się nudzić.

_____________________________________________________________________
Wesołych świąt muminki! Duuużo śniegu i pięknej choinki (rym master). :D
Cóż, chyba "sczytamy się" dopiero w nowym roku, więc przy okazji radosnego i odlotowego sylwestra.
Tylko pamiętajcie, żeby przypadkiem nie wysadzić fajerwerkami pół chałupy. ;)
Jeszcze raz: WESOŁYCH ŚWIĄT!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz