Łączna liczba wyświetleń

sobota, 31 października 2015

Rozdział specjalny: Halloween 2015: Wampiry, zombie i stwory bezgłowe

- Jesteśmy gdzieś w ciemnym lesie i chuj wie czy z niego wyjdziemy… Masz jakiś pomysł?
-Eee? - Odpowiedziałam inteligentnie w chuj. Obróciłam się dookoła własnej osi jak szanowna matka ziemia.
- Ok… Tobie już starczy grzybków na jakiś czas - Rozglądnęłam się - Na szczęście nie jestem idiotką z taniego horroru i wiem którędy przyszłyśmy. Chyba lepiej będzie się wrócić…
- Co tu jest kur…

- Czyżby się panie zgubiły? - Prawie wskoczyłam na ręce Kaito jak Scooby Doo - Nie kurwa, tak sobie zapieprzamy po lesie w środku nocy.
- Słyszałyśmy, że tu jest tak kurwa pięknie, że przyszłyśmy tu obejrzeć te stare drzewa i zwłoki wiewiórki po prawej.
- W takim razie zapraszam na herbatkę - Oooo nie… Gościu najwyraźniej jest pedofilem i upatrzył sobie nas na deserek - Nie przywykłam do bycia gwał… zapraszaną przez kogoś do domu w środku lasu…
- I to wcale nie pachniało Czerwonym Kapturkiem - mruknęłam.
- Więc wolicie zostać na noc tutaj? - Gościu miał trochę racji. Dopiero teraz mu się przyjrzałam. Miał włosy na żelu i pelerynę. Oby nie zapraszał nas do psychiatryka, z którego przed chwilą spierdolił.
- A co? Warunki przednie! Jak w Hiltonie. Miękka trawa, gwiazdy nad głową. Może jak będzie padać to nie przecieknie pod drzewem. Panie… Niemiec płakał jak patrzył. To my, jak grupa dobrych Azjatów, będziemy robić zdjęcia i pójdziemy napastować to JAKŻE INTERESUJĄCE drzewo o tam - wskazałam palcem na jakiś uschnięty badyl.

- Może jednak? - Uśmiechnął się… Mimo dziwacznego wyglądu, był nawet całkiem przystojny. Ten uśmiech dodał mu uroku. Z resztą nie widziało mi się siedzieć pod drzewem i czekać aż coś nas zeżre. Tym bardziej, że gdy próbowałam coś zrobić z kamieni, moja moc nagle tajemniczo wyparowała - Kaito, muszę ci coś powiedzieć…
- Nie jestem ojcem twojego dziecka - spojrzałam na nią podejrzliwie. Mimo to nachyliłam się do niej tak, aby ten dziwny typek tego nie zauważył.
- Jakby ci to… Spróbuj coś wyczarować, kochanie - Powiedziałam to najsłodszym głosem, na jaki było mnie stać.
Faktycznie. Gdy próbowałam skorzystać z mojej magii to poczułam dziwną pustkę.

- Zapraszam ostatni raz, bo za chwilę zacznie padać - I w tej chwili jebnął piorun.
HELENA MAM ZAWAŁ!
Skąd on wiedział, że zacznie lać? Było ciemno jak w dupie, więc nie mógł zobaczyć chmur, chyba że był jakimś koto-ludziem…
- Dobra, pójdziemy z tobą. Nie mamy wyjścia.
- Wiedz, że coś się dzieje, jak ja ci mówię, że to cholernie zły pomysł -wyszeptałam. Nie chciałam, żeby ten wypicowany jak Edward Cullen gostek mnie usłyszał. Miałam przez niego dreszcze, a to nigdy się nie dzieje z dobrego powodu.
- Dopsz, kochanie. W takim razie prowadź z powrotem do gildii - Może miała rację… - Bo ja w tym lesie na pewno nie zostanę - Tak źle i tak niedobrze.
- Tylko nie narzekaj jak powiem ‘’A nie mówiłam?!’’.
- A masz lepszy pomysł? Zaraz mi majtki przemokną, a wtedy zacznę mordować wszystko, co się rusza…
Odwróciłam się na pięcie do czającego się na nas, jak kieszonkowiec w PKESIE typka - Prowadź nas o dobry samarytaninie.

Polazłyśmy za gostkiem do czegoś, co pewnie kiedyś było domem, ale teraz wyglądało raczej jak wylęgarnia robactwa. Schody na werandę były tak przeżarte, że można było sobie tam spokojnie utknąć na wieki. Reszta przybytku nie prezentowała się wcale lepiej - Yyy… Ile ten dom ma lat?
- 1000, mój ojciec go zbudował - Nabrałam ochoty zrobić w tył zwrot i spieprzać z tego wariatkowa… Tylko dokąd?
- O w mordę. To jak on cię tak zmajstrował będąc staru… w tak sędziwym wieku? - uśmiechnęłam się w czymś co mogłoby być parodią Jokera.
Weszłyśmy do środka, starając się nie zarwać starej podłogi. Pedancik wprowadził nas do pokoju, w którym dookoła kominka siedziały…
OKURWA...

Przez chwilę pomyślałam, że idąc ulicą ktoś lub coś postanowiło spieprzyć na mnie doniczkę, fortepian i całą orkiestrę synfoniczną. Zamrugałam parę razy, bo swoim oczom nie wierzyłam. Gdy ten widok dotarł do mojego mózgu z prędkością malucha na autostradzie moja szczęka przywitała się z podłogą. Na fotelu siedział jaki...jakieś coś z uszami. Mimo woli chciałam to pomacać. Przed kominkiem siedziała grupka ludzi. Mimo tego że sami byli interesującymi stworzeniami bliżej nieokreślonymi nie mogłam oderwać wzroku od ŻYWYCH, RUSZAJĄCYCH SIĘ USZU NA CZASZCE CZŁOWIEKA.
Chwyciłam leżący z boku kawałek drewna… A przynajmniej tak m się wydawało do czasu, kiedy trzymany przeze mnie przedmiot zaczął się ruszać. Dopiero wtedy mój móżdżek przetworzył informację o trzymanej w moich łapkach…
RĘCE!
Czy ja już umarłam?
Przed oczami przeleciało mi coś. Walnęło o ścianę DUP i spadło na podłogę. Spojrzałam w tamtym kierunku i moim jakże pięknym oczom ukazała się prawica mężnego męża, która powoli pełzła w moją stronę. Nie wiedziałam czy mam to oddać właścicielowi czy może zdeptać,pociąć i wyrzucić przez okno ze wrzaskiem mordowanej dziewicy na środku Krupówek. Ale to jeszcze nie było najgorsze. Ten dywan postanowił przytulić moją nogę.
WAT?!
CO DO… Czy ja przypadkiem nie nawpieprzałam się grzybków halucynogennych?!
Nie… Czysta jak łza, trzeźwa jak rusek, a po prostej jak Kubica. Alfabet powiedzieć to umiem nawet w rytm muzyki.To nie jest moja wina…
- Skoro już wpadłyście to zapraszamy na obiad - Wiem, że to zły moment, ale gościu miał imponujące kły.
- Spierdalamy! - Tylko to zdołałam wywrzeszczeć po czym pobiegłyśmy w stronę drzwi. Niestety czekał już tam na nas gościu z dynią zamiast głowy. Zawróciłyśmy więc i udałyśmy się na wycieczkę na pięterko
.
Jeśli cokolwiek od tej bandy wesołków na prochach mnie dotknie, to normalnie nogi z dupy powyrywam. Ręka, noga, mózg na ścianie. Zrobię Karate-Kid, Rambo i co tam jest jeszcze.
Dyszałam jak lokomotywa. Nigdy się tak nie zmęczyłam przy dystansie max 300m. Wpadłyśmy jak komornik do dłużnika na herbatkę. Z głośnym JEB zatrzasnęłam cudem trzymające się drzwi. Zastawiłyśmy je marnie wyglądającą komodą, nieparzyście nożnymi krzesłami a wisienką na torcie było łóżko.
- Ty musimy coś zrobić. Nie mam zamiaru umrzeć w domu pełnym potworów z taniego horroru. Nawet jeśli nie mamy magii, to przecież bić się umiemy… - Oczywiście nie dane mi było dokończyć przemowy, ponieważ gdzieś z kąta pomieszczenia, w którym się zabarykadowałyśmy wyleciał sobie duch. A przez okno wesoło wparowało coś, co kiedyś prawdopodobnie było płci żeńskiej, ale teraz zamiast zgrabnych nóżek miało pajęcze, włochate nogi, a zamiast dupy odwłok. Facet nie miałby z niej żadnego pożytku.
Jak mam uderzyć ducha? Zatańczyć taniec deszczu w nadziei, że sobie pójdzie? Złapałam jedną z leżących na ziemi nóg ( od krzesła oczywiście ) i zanim postanowiłam pobawić się w wojownicze żółwie ninja sprawdziłam czy przypadkiem nie macham jedną z kończyn mężnego męża. Gdy kawałek drewna pozostał kawałkiem drewna, użyłam go jak bata by przyjebać pajęczycy i usłyszeć satysfakcjonujący KRAK łamanych kości.
Widząc Kaito zamierzającą się na człowieka-stawonoga, postanowiłam też coś zrobić. Tyle że nie zdążyłam, bo duch postanowił obrać mnie sobie jako cel. Po chwili zniknął… W mojej klatce piersiowej. Ooo nie, kochany. Chcesz się bawić w egzorcystę? Duch wyleciał ze mnie tak szybko, jak wleciał. Chyba nie spodziewał się, że przypomnę sobie w tej chwili najobrzydliwsze momenty ze swojego życia. Aż mu współczułam braku żołądka i niemożności wyrzygania się.
MIND POWER
Pajajajająk przewrócił się na plecy(?) i leżał tak machając nóżkami. Wyglądał jak żółw tylko nóg trochę za dużo. Pajęczyca postanowiła, że to jeszcze nie koniec i zaczęła strzelać z odwłoku pajęczyną.
SPIDER-MAN
SPIDER-WOMAN
W innych okolicznościach bym była pod wrażeniem, ale teraz miałam już tego po dziurki w nosie. Teatralnie podniosłam nogę do góry i kilka razy nadepnęłam ją na twarz ( to co z niej zostało po kontakcie pierwszego stopnia z nogą od krzesła ). Wydała z siebie dźwięk balonika, który lata po pokoju, gdy twój wkurwiający kuzyn go nadmucha by potem pryskał śliną.
- To co? Trzeba się zająć resztą ferajny - Chwyciłam drugą nogę od krzesła - Został jeszcze Mister Blood, Zombiak, Wilkołak i Facet - Dyńka. Zobaczymy który wpadnie na nas pierwszy.
Kiedy to usłyszałam, na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech, który odsłaniał prawie wszystkie zęby. Pewnie lepiej wyglądałby na kimś w szpitalu dla psychicznie chorych.

Zeszłyśmy na dół. Zza winkla wyskoczył na nas dyniogłowy, ale zaraz tego pożałował. Jeden kop i dynia poturlała się po korytarzu.
- Chyba straciłeś dla nas głowę… - Nic lepszego nie przyszło mi w tym momencie do głowy.
- Nie tylko to… - powiedziałam gdy jego prawa rączka zasygnalizowała ‘’Pierdole nie robię’’ i odłączyła się od reszty ciała. Kilka razy podskoczyła jak ryba wyciągnięta z wody i umarła. O ile można powiedzieć, że ręka umiera samodzielnie.
Nagle coś włochatego chwyciło mnie od tyłu i podniosło do góry. Próbowałam się uwolnić, ale nic z tego.
- Sorki wilczku, ale takie rzeczy nie na pierwszej randce - Szarpałam się, jednak gówno to dawało. Ma gościu krzepę - Kaito! Help me!
ŻYWE USZY. Zamrugałam więcej razy niż to było potrzebne. Zamachnęłam się lewą ręką, ale zanim mogła spotkać swój cel, zostałam pociągnięta do tyłu jakbym nic nie ważyła. Odruchowo kopnęłam mojego przeciwnika. Niestety nic mu to nie zrobiło a przynajmniej mi się tak wydaje, bo czucia w tej nodze to za chiny ludowe nie odzyskam.
I gdzie jest w tej chwili mój rycerz na białym koniu? Pewnie spierdolił gdy zobaczył przeciwnika. No cóż, musiałam dać sobie radę sama. Wygięłam się najlepiej jak mogłam i ugryzłam go w ucho. Musiało boleć. Trafiłeś do złej dzielnicy koleś. Nareszcie byłam wolna.
Kolo złapał mnie w tali i ciepnął jak kupę śmieci gdzieś dalej. Poturlałam się kilka razy. Zanim mnie kopnął złapałam go za nogę i pociągnęłam. Zgadnijcie co się stało! SUPRAJS KURWA! Jego noga została w moich rękach gdy reszta ciała stała jak bociek na polu. Wyrzuciłam kończynę za siebie i złapałam następną. Gostek padł jak kłoda.

Nareszcie mogłyśmy spadać. Ale, ale… Coś mi nie dawało spokoju - Ej, a gdzie jest ten herbatkowy dziad?
-  Kto? - powiedziałam jednocześnie odczepiając głowę od ciała PYK.
- No ten z… A z resztą nieważne, spadajmy stąd zanim któryś pomyśli żeby wstać.
Wybiegłyśmy z budynku i ruszyłyśmy w stronę lasu.
Bolt to przy mnie pikuś. Biegłam tak szybko, że pewnie dostałabym zdjęcie z fotoradaru jakby tu stał.
W pewnym momencie straciłam Kaito z oczu. Będę musiała jej poszukać w tym pierdolonym lesie.
Biegnąc o mały włos nie wyrżnęłam orzełka. Wystające korzenie, martwe zwierzęta, kości słoni… co to za las?! Im dalej w las tym więcej… no drzew to wiadomo, ale tych śmieci to nie. Skąd pośrodku niczego wzięło się koło? A gdzie reszta?! No chyba mrówki nie zeżarły… Obróciłam się żeby zobaczyć gdzie jest Yuki, bo jakoś za cicho mi się zrobiło, i zobaczyłam… zgadujcie! MROK, DRZEWA, MARTWE ZWIERZĘTA.
Zaczęłam drzeć ryja na cały regulator, ale odpowiadało mi tylko jakieś pohukiwanie. Jak ta sowa może żyć w tak upiornym miejscu. Coś otarło się o moją nogę. Miałam nadzieję, że to tylko mysz. Poszłam kawałek dalej i zobaczyłam trupa wiszącego na drzewie.
- Kaito! Pokaż się, to nie jest śmieszne!

W TYM SAMYM CZASIE, ALE CHUJ WIE GDZIE…
-Yuki! Nie baw się w chowanego ślamazaro! Znalazłam wyjście!
- O kurwa! Wyjście widzę w tym tęczu! Tylko gdzie ta sierota?
Pobiegłam pełna radości w stronę wyjścia by zobaczyć...  jasne światło. Musiałam przysłonić sobie oczy ręką, bo tak mnie oślepiało - Wreszcie wyjdę z tego las… - Stanęłam jak wryta. Bo mym oczom ukazał się las. SERIO?! TO JUŻ SIĘ ROBI NUDNE.
Ruszyłam w stronę światła. Nareszcie! E.T. GO HOME! No i się kurwa przeliczyłam. Jakoś jaśniej ale nadal las… Co tu się wyprawia?!

Przede mną stał herbatnikowy kolo. Uśmiechnął się do mnie tajemniczo i wyciągnął rękę, ale zanim mnie dotknął… obudziłam się na twardej w cholerę podłodze. Coś ciężkiego leżało na mnie. Podniosłam głowę i zobaczyłam morze ciał, które sobie najwygodniej w świecie spały na ziemi.
ŚWIETNIE
Jedyną dobrą rzeczą jest to, że to był tylko sen…
Prawda?!
Poderwałam się gwałtownie i zauważyłam, że zasnęłam na stole w naszej gildii. Więc to był tylko sen… Poszukałam wzrokiem Kaito i znalazłam. Leżała pod górą pijanych człowieków. Parsknęłam śmiechem. Ale pozostało we mnie jakieś uczucie niepokoju.
THE END...?

_________________________________________________________________

Pisanie tego było masakryczne, ale myślę że źle nie jest xd
Nie wiem czy w przyszłym tygodniu ukaże się nowy rozdział
Szkoła itp.
Mimo wszystko postaramy się.
Miłego czytania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz